 |
Ja w sukience, On w dresach. Ja samotna z pogniecionym sercem po ostatnim czasie, On w związku. Ja z masą słów na ustach, On słuchający mnie z uśmiechem. Chłodno, trochę rapu, ręka muskająca się o rękę. Rozmowy o niczym, o wszystkim, o przeszłości, o nas. Niepoprawni, ze świadomością, że mieliśmy się jeszcze za mało. Mając zupełnie różne światy i mając już dla kogo się starać, potencjalnie dla kogo żyć. Nie; trzeba było namieszać. Trzeba było wszystko spieprzyć i budować na nowo, inaczej. Zranić, zerwać, zakończyć, patrzeć na ból i odbierać żal. Szczerze? Najlepsze, co mogliśmy zrobić.
|
|
 |
Patrzę wstecz. W ciągu ostatnich tygodni przestałam bać się patrzenia temu, co było, w oczy. Obserwuję przeszłość, a tą mentalną częścią ponownie uczestniczę w tamtych wydarzeniach. I po raz pierwszy nie czuję się z tym tak źle, nie mam odczucia, że zachowuję się nie fair, nie w porządku do osób z którymi jestem najbliżej. Bo moja przeszłość to On, a mając Go teraz znów dla siebie mogę bezkarnie wracać do chwil, kiedy pierwszy raz pocałował mnie w policzek, a moja twarz zaczerwieniła się po same uszy. Teraz nie muszę ukrywać, że czegoś mi brakuje i tęsknię. Niczego nie żałuję i nie przepraszam za złamane po drodze serca, jeśli to była jedyna ścieżka by tu dotrzeć.
|
|
 |
Jedna wiadomość. Jakieś pięćdziesiąt znaków, które momentalnie ściskają mnie za wargi i wyginają je w uśmiech. Oczy podobno nie mogą błyszczeć, aż tak jasno. To predyspozycje tego uczucia. Kilkanaście czy kilkadziesiąt słów = +100 pulsu.
|
|
 |
Nie piłem a jeśli to mało. Żyłem i żyć mi się chciało/ PEZET
|
|
 |
|
najwspanialsze uczucie świata? budzić się z myślą, że to on należy do mnie, że to dla niego jestem najważniejszym człowieczkiem na ziemi, że to on kocha mnie nad życie i nie wyobraża sobie beze mnie swojego istnienia, że mam po co, że mam dla kogo żyć, dla kogo wstawać z tego przyciągającego grawitacją łóżka, że jest ktoś, dzięki komu mam pewność, że WSZYSTKO ma jakiś sens.
|
|
 |
Dobro i zło, tu krzyżuje się ich droga. Szatan zawsze ma zielone, aniołowie stoją w korkach. Tutaj nie dochodzi słońce, przez zabrudzone okna. A na ostatnim piętrze, nie jesteś bliżej Boga.
|
|
 |
Znamy swą wartość, więc mijamy marność, wbijamy w fałsz, zazdrość i wszelką niejasność.
|
|
 |
Pewność siebie - mój sposób na porażkę, stary, najważniejsze nie płakać, śmiać się gdy krwawisz.
|
|
 |
Kaszlę jak skurwysyn, bo jaram za dwóch, nie mam sił by to rzucić, wiem, siara jak chuj.
|
|
 |
Nic nie widzisz w tej o banały walce. Pędzisz, ale cały świat ucieka Ci przez palce. A ja chcę stać by wiatr mi twarz smagał. Przegapiania chwil nie ma w moich planach. Od rana spokój, od rana świat przez pryzmat otwartych oczu. Pewne, trzeźwe spojrzenie, nie to z billboardów.
|
|
 |
Patrzysz, obserwujesz, cały świat masz w garści. A za chwilę na nic nie masz gwarancji.
|
|
 |
Jesteś mym bratem do pierwszej kłótni, potem potracę fałszywych kumpli.
|
|
|
|