 |
Niezdarnie siadła na parapecie, wystawiając nogi za okno.
Machała nimi beztrosko, nie zważając na fakt,
że znajduje się na dwudziestym piętrze.
Przecież kazał jej być dzielną.
|
|
 |
wyrwał jej parasolkę z dłoni i kazał się gonić w deszczu. jej trampki tonęły w kałużach, a włosy kręciły się na wszystkie możliwe strony. - jesteś bezlitosny! - wykrzyknęła z dziecięcym wyrazem twarzy. podbiegł do niej i czule całując w czoło, wręczył parasolkę do dłoni. wziął ją na ręce. niósł ją tak przez całą drogę, aż doszli do jej domu. ściągnął delikatnie jej trampki i położył na kaloryferze. wziął ręcznik i zaczął bezszelestnie wycierać jej włosy. - przepraszam, kochanie. - powiedział, patrząc jej prosto w oczy. - chciałem Cię przygotować ... - na co? wykrztusiła z niezrozumieniem, wypisanym na twarzy. - na moje odejście. - wyszeptał, spuszczając swój speszony wzrok. - na co?! - zaczęła krzyczeć. - spokojnie, kochanie. to był sprawdzian. oblałaś. nie poradzisz sobie beze mnie, zostaję. - odetchnęła z ulgą. wtulając się w Jego muskularne ramiona, wyszeptała, że jeszcze jeden taki numer, a osobiście go zabije. tak dla sprawdzianu.
|
|
 |
kiedyś się z Niego wyleczę . może nie na pstryknięcie palcami ,
może nie po tygodniu , ani miesiącu . czeka mnie wiele pustych dni ,
w których wciąż będzie się pojawiać jego twarz . nie mogę wykreślić Cię ze swojego życia ,
zbyt wiele mamy ze sobą wspólnego . i nie powiem też 'jesteś w moim życiu zbędny'. . . bo nie jesteś .
w gruncie rzeczy , nikogo nie potrzebuje bardziej , niż Ciebie . . . ale nigdy nie byłeś mój . . .
|
|
 |
bo jak nakładałaś make-up
wysiadł Ci chyba prąd!
|
|
 |
Jeszcze raz mnie obrazisz, odetnę Cię od słońca.
Gorsze dni wtedy zaczniesz liczyć sobie w tysiącach ..
|
|
 |
Tylko szkoda, że nasze serca nie są wymienne.
|
|
 |
Dziś przytulę cię tylko po to, by zaraz odejść .
Te uczucia nietrwałe i dlatego tak cenne
|
|
 |
Mówisz: 'Jasne, nie ma sprawy, to drobiazg.'.
Myślisz: 'Wypierdalaj.'
|
|
 |
a o godzinie 25:00 wstanę, podniosę czoło i pójdę.
już nigdy mnie nie znajdziesz.
|
|
 |
z pasją, wlasnym zdaniem, może lekko nieogarnięta..
|
|
 |
nie dmuchaj nie gaś , gdy miłość się pali .
|
|
 |
wszystko sprowadza się do tego, żeby stanąć prosto,
spojrzeć ludziom prosto w oczy,
błysnąć zabójczym uśmiechem i powiedzieć:
'spierdalajcie. jestem boska.'
|
|
|
|