|
Wracam na moblo. Ostatnio byłam tutaj chyba w 2013 roku. Zawiesiłam. Zbyt dużo działo się w mym życiu. Brak sił na cokolwiek, zdołowanie, udawanie że daje rade... Lecz podniosłam się, wygrałam, zrozumiałam, że mimo wszystko muszę żyć dla siebie, dla rodziców, dla garstki osób którzy pozostali mimo wszystko i dla NIEGO faceta, który jest mimo wszystko!
|
|
|
To nie prawda, że życie nie ma sensu! Zawsze jest jakiś cel, jakaś choćby malutka kropelka nadziei na lepsze jutro! - Wiem dziwnie jest czytać te słowa ze świadomością, że Ja je napisałam. Przecież zaledwie niecałe 2 tygodnie temu to ja pisałam, że życie nie ma sensu, że chcę skończyć to cierpienie, że najchętniej zasnęłabym na wieczność i nigdy więcej nie patrzyła na ludzi, świat, problemy. Przyznam się było źle, lecz nie do tego stopnia jaki sobie uświadamiałam. Nie zdawałam sobie wtedy sprawy z tego, że otaczają mnie ludzie, którym na mnie zależy. Nie mówię tutaj o rodzicach, bo oni nie wiedzą o połowie moich problemów(szczerze to o większości). Wspominam tutaj o tych kilku osobach, które mogę wyliczyć na palcach jednej dłoni. Przyjaciele. Tak teraz na nowo wierzę w przyjaźń. ♥ I wiem, że zawsze jest powód by żyć. Liczy się każdy, nawet ten najmniejszy ;D :) ♥
|
|
|
Od czasu do czasu potrzebuje wylać z siebie nadmiar wody w postaci łez. Najlepiej przychodzi mi to nocą. Kiedy mrok i cisza ogarniają świat, ja chowam głowę w poduszkę i cichutko łkam. Robię to tak, by nikt nie słyszał. Nie chcę obarczać ludzi moimi problemami. Ja wolę przetrzymać wszystko w sobie i nie dopuszczać do moich spraw ludzi z zewnątrz. Jestem (przynajmniej upieram się przy tym) samodzielna, umiem sama radzić sobie z problemami. Ale prawda jest inna. Jestem słaba, beznadziejna. Mimo, że powtarzam innym, że wszystko sie ułoży i będzie dobrze, to sama w to nie wierze. Wmawiam całemu światu kłamstwo i staram się okłamywać samą siebie...
|
|
|
Boje się, że powoli Go tracę, stacza się, traci kontrolę nad życie. Szuka pocieszenia w codziennym 'płynięciu zielonym wodospadem" i co weekendowym upijaniem się. Problemy przytłaczają Go coraz bardziej i nie pozwalają się podnieść. Z każdym tygodniem jest coraz gorzej. Nie mogę pozwolić, by to pierdolone świństwo zabrało mi Przyjaciela! Muszę walczyć z tym, lecz nie wiem jak. Załamuję ręce widząc w jakim stanie wraca do domu w każdą sobotnią noc... Podpowiedzcie mi co mam zrobić, bo moja wola walki jest ogromna, lecz nie potrafię dotrzeć do Niego w taki sposób by to poskutkowało...!
|
|
|
Jaram się Tobą♥
Jak Maka-Paka Af-Afem ♥
|
|
|
Czuję tą ogromną pustkę mimo, iż mam świadomość jego miłości. Czuję wewnętrzne rozdarcie i ból. Często wieczorami łzy napływają mi do oczu. Budzę się w środku nocy, siadam na łóżku i płaczę, bo brakuje mi Jego obecności obok mnie. Czekam z utęsknieniem na sms-a, który często wywołuje uśmiech na mojej twarzy. Wieczorem serce łomocze, głos drży, bo boje się, że nie usłyszę głosu w słuchawce telefonu, który tak mnie uspokaja. Chcę być obok niego. Chcę by mój umysł się uspokoił. Chcę żyć szczęściem i pewnością, że Go mam.
|
|
|
Idealnie? Nigdy nie jest idealnie.
|
|
|
Codziennie przed snem bije się z myślami. Czasem mam dość swojej chorej wyobraźni. Najchętniej usunęłabym całą świadomość i odpoczęła od ciągłego strachu i niepewności tej urojonej i chorej, bez żadnych podstaw... Boże daj mi chociaż jeden wieczór spokoju i pozostaw mnie na kilka godzin w pełnym wyciszeniu...
|
|
|
Gdzieś tam na każdego z Nas czeka miłość. Jedna przychodzi i ucieka. Druga rozpoczyna się i nigdy nie kończy. Jest wcześniej lub później. Daje nam szczęście i uczucie bezpieczeństwa lub łzy i cierpienie. Często podnosi nas, kiedy życie daje kopa, albo doprowadza do stanu depresji. Ale prawda jest taka, że bez miłości nie byłoby nas i naszego życia. Dlatego warto cierpieć, by odnaleźć szczęście...
|
|
|
Każdego dnia czekam na wieczór, by usłyszeć twój głos i ukoić stęsknione serce. ♥
|
|
|
[cz1]Jeszcze kilka miesięcy temu powiedziałabym, że wcale nie potrzebuje miłości. Przecież wtedy miałam przyjaciół, imprezy, szlugi, alkohol, wyjebane po całości, olewałam życie... Teraz z perspektywy czasu doszłam do wniosku, że byłam niedojrzałą, bezmyślną dziewczyną, która po prostu nie wiedziała co tak naprawdę znaczy słowo "życie". Wydawało mi się, że wszystko wokół jest banalne. Nie przejmowałam się problemami. Żyłam w przekonaniu, że przecież jestem jeszcze zbyt młoda by dotyczyły mnie jakiekolwiek kłopoty. Pfff byłam przekonana, że nigdy nie będę ich mieć... Ale z czasem zmieniałam tok myślenia, powoli poznawałam smak miłości i wkraczania w dorosłe życie. Oddałam serce brunetowi o czekoladowych oczach, który stawia mnie ponad wszystko co istnieje.
|
|
|
[cz2] Właśnie to Jego charakter i styl bycia zmienił moje poglądy i uświadomił mi na czym tak naprawdę polega życie. Zrozumiałam, że nie tylko imprezy, fajki czy dobra zabawa się liczą. Przejrzałam na oczy i stwierdziłam, że nie mogę już być taka, że muszę się zmienić. I co z tego, że straciłam połowę 'przyjaciół', że skończyłam imprezować i wracać co weekend zalana w trupa do domu... Teraz jestem inną osobą. Rzuciłam palenie przez co czuje się o niebo lepiej. W moich żyłach płynie krew a nie alkohol. Zrozumiałam kto tak naprawdę jest moim prawdziwym przyjacielem. Otworzyłam się na miłość. Stałam się wrażliwszą i dojrzalszą osobą. I najważniejsze znalazłam miłość mego życia. Tak naprawdę to ją dostrzegłam, bo była obok przez 7 lat, skrycie martwiła się o mnie i kochała...
|
|
|
|