 |
uwielbialiśmy te same rzeczy. słuchanie rapu do trzeciej nad ranem, lody czekoladowe, niebieski kolor, przesiadywanie razem czy choćby nawet nieustanne pisanie sms-ów. nadal nie mogę zrozumieć, jak mogło mi przejść, mimo, że nadal za Tobą tęsknię. że mam cholerną ochotę się do Ciebie przytulić i spędzić jak wtedy z Tobą mnóstwo czasu. chcę gubić się pod Twoją bluzą i przytulać do Twojej piersi. kocham Cię, ale nie możemy razem być, jakie to, kurwa, uciążliwe.
|
|
 |
pozostała mi jedna rzecz, świadomość, że przecież patrzymy w to samo niebo.
|
|
 |
Albo kogoś kochasz, albo kogoś nienawidzisz. Tak właśnie, ten pieprzony świat się kończy
|
|
 |
Jest jeszcze coś, co człowiek musi wiedzieć o łzach. Nie sprawią, że pokocha cię ktoś, kto cię nie kocha.
|
|
 |
nie masz prawa mnie kochać. nie staraj się o mnie. nie obiecuj mi niczego - ja nie jestem tego warta. nie jestem w stanie odpowiedzieć Ci uczuciem, na uczucie. ja kochałam, kocham i kochać będę tylko jednego mężczyznę - ja nie umiem się od tego uwolnić. wybacz, po prostu odejdź, dla własnego dobra .
|
|
 |
Zaczęło lać. Niebo zaczęło niesamowicie zanosić się deszczem. Właśnie, wtedy ściągnął swoją bluzę. Niezdarnie ją, jej założył, nie słuchając sprzeciwów z jej strony. Wziął ją na ręce, tak jak przenosi się pannę młodą przez próg. Zaniósł ją pod zadaszenie, jednego z budynków. - Ty, tylko sobie mała nie schlebiaj. Po prostu Twoich trampek, było mi szkoda. - powiedział, udając powagę. Oboje wybuchli śmiechem. On delikatnie się nachylił. Ona cała podekscytowana zamknęła oczy i zaczęła się przygotowywać do pocałunku. - To należy do mnie. - powiedział z uśmiechem, ściągając z niej bluzę. - a to do mnie. - powiedziała, całując go namiętnie.
|
|
 |
Wbiegła do domu. Wybuchając spazmatycznym płaczem, zaczęła się krztusić z niedowierzania. Nareszcie była w miejscu gdzie nikt nie pouczał jej łez, a ona mogła dać upust emocjom. Zapaliła papierosa i kucnęła w przedpokoju kręcąc głową z niedowierzaniem. Zalewała się po raz kolejny łzami, których twórcą był mężczyzna za którego gotowa była skoczyć w ogień
|
|
 |
kocham jego brązowe tęczówki, mogłabym wpatrywać się w nie dwadzieścia cztery godziny na dobę. kocham jego perfumy. Kochałam momenty, kiedy zostawiał mi swoją bluzę, a ja wtulałam się w nią wyczuwając jego niknący zapach. kochałam spacery z nim, gdy wtulając się w jego ramię czułam bezpieczeństwo, którego nikt inny nie potrafił mi ofiarować. kochałam gdy błądził dłonią po moim policzku, szepcząc czule, że jestem jego tlenem. kocham go.
|
|
 |
Nie, nigdy nie pogodzę się z tym, że odszedłeś!
|
|
 |
Nanananananananananananananananana
|
|
 |
...chyba zaczynam umierac.
|
|
|
|