 |
serce moje bardzo chore na śmierć, która się lęgnie we mnie
|
|
 |
było miło. jak sobie tak pomyślę, to rzeczywiście było miło. przez kilka głupich, przezroczystych, podartych już teraz na kawałeczki jak nieważne dokumenty, momentów. przez chwilę rzeczywiście było miło.
|
|
 |
tylko przy tobie zdarzają się takie kwadranse, w czasie których nie myślę o śmierci
|
|
 |
coraz częściej potrzeba mi czterech ścian pustego pokoju
|
|
 |
mój przyjaciel jest martwy i z martwych nie wstanie zbyt żywy. dotąd jego ciało jest w ziemi i jak ziemia gada ze mną o wszystkim
|
|
 |
nie masz pojęcia, jak ja czasem cierpię, zupełnie bez wyraźnego powodu. myśli mam tak dziwnie poplątane, wartościowanie tak stasowane, że już nie moge tak dłużej żyć. mój światopogląd zaczyna walić się od podstaw. właściwie jestem wcieleniem kompromisu, i to koniecznego, i niczym więcej.
|
|
 |
mam zbyt wiele blizn, żeby być dobrym. mam wystarczająco wiele blizn, żeby zrobić ci brzydką krzywdę.
|
|
 |
odezwij się czasem. ciekawy jestem gdzie i z kim teraz umierasz.
|
|
 |
on pyta, dlaczego byłem dziś smutny i ja odpowiadam, i on kiwa głową, bo go bolę w tak wielu niewłaściwych miejscach, w tak wielu zawodzeniach, w takich słowach, że wstyd i żal, i kurwa, że naprawdę, że miało być inaczej, i pyta czy możemy te dwie ostatnie minuty spędzić przytuleni, więc we mnie jest niewiele wiary, ale masa, masa miłości. rozkładam, bezradny, rozkochane ręce.
|
|
 |
i już cie nigdy nie zobaczyłem, nigdy oczami
|
|
 |
nic mi z Ciebie nie stało nagle
|
|
 |
nie powinienem był tyle płakać. spotyka mnie teraz za to taka kara, że mogę się utopić w swoich własnych łzach.
|
|
|
|