|
Patrzyłam Ci w oczy. I nie mogłam powiedzieć nic. Tak jakby głos ugrzązł mi w gardle. Uśmiechałeś się. Wiedziałam, że kiedyś odejdziesz. I wtedy bardzo zaboli.
|
|
|
Zniknęłam gdzieś w połowie drogi donikąd.
|
|
|
Boże mam taką prośbę: czy może przestać padać?
|
|
|
Tak, właśnie to robię. Pozwalam Ci odejść.
|
|
|
i cokolwiek sie stanie, jutro i tak wstanie nowy dzien
|
|
|
Znowu zaczęło męczyć mnie wstawanie z łóżka, znowu gapię się godzinami przez okno, sprawdzam co chwilę telefon, nie wychodzę z domu. Chciałabym Ci powiedzieć jaki byłeś wyjątkowy. Jak mi Ciebie brakuję. Ale czuję, że nie potrafiłabym, gdybym Cię spotkała pewnie wykrzyczałabym na całą ulicę, jak mogłeś tak po prostu odejść i dlaczego tak się zachowujesz...
|
|
|
Nauczył mnie oddychać. I odszedł zabierając tlen ze sobą.
|
|
|
Znowu przeklinałam Boga, że pozwolił mi się tak głupio zakochać.
|
|
|
U mnie nic takiego, tylko trochę mi Cię brakuję, jestem trochę śpiąca, trochę przygnębiona, świat stracił kolory, a ja znów zobojętniałam.
|
|
|
-Odszedł. I co teraz? -Teraz będę taką samą zimną suką jak przedtem.
|
|
|
Myślałam, że jesteś inny. Że jesteś z tych którzy mają serce. Nawet nie wiesz jak bardzo się myliłam. Szkoda, że mi jest z tego powodu bardziej przykro niż Tobie.
|
|
|
Smutne opisy, kartki zapisane Twoim imieniem, rysowanie serduszek na szybie, stos chusteczek, zwierzenia do poduszki, samotne wieczory, długie spacery, nieprzespane noce, smutne piosenki miliony wylanych łez. Znowu to się stało, to czego tak bardzo się bałam
|
|
|
|