 |
oddycham, a powietrze wbija w płuca ostrza
księżyc rozpływa się pośród bólu doznań
tak bardzo chce poznać cię, zanika wszechświat
rozrywam pustynie chwil by znaleźć czar do szczęścia
|
|
 |
Nadeszła pora by zrobić coś dla siebie.
|
|
 |
przeszłośc i przyszłość tutaj mam swoja bigamie
kocham obydwie, wiem, przez pierwsza druga zniknie
nieważne, druga i tak kocham tylko platonicznie
|
|
 |
paradoksy jak paraliż w maratonie uczuć
paranoje, gdy chcesz uciec, ale nogi masz w bezruchu
|
|
 |
to mój anioł stróż za mną nie nadąża
|
|
 |
bliskość? pozwól, ze potrzymam ja na dystans
i tak po skrzydłach zostanie nam ta pierdolona blizna
|
|
 |
para wbita w niezbyt trzeźwą rzeczywistość,
możesz pieprzyć raz, ale wiesz, spieprzyć wszystko?!
|
|
 |
Wyjdzie tak, że dziś mnie kochasz, a jutro znienawidzisz
|
|
 |
Bliskość pozwól że dotrzymam ją na dystans
i tak po skrzydłach zostanie nam ta pierdolona blizna
|
|
 |
Tylko z Tobą niezapomniane noce, jesteś moim zakazanym owocem, poprawiasz mi nastrój dodajesz kolor kontrastu Ty jedna wystarczasz całemu miastu.
|
|
 |
znam twoje numery znamy się nie od dziś zawsze jestem z Tobą szczery
|
|
 |
I znów mówi mi twój głos, twój zapach szepta chodź, chodź masz w sobie cos co sprawia że ci nigdy nie odmawiam.
|
|
|
|