 |
|
Kolejny monotonny wieczór. Stos zniszczonych kartek pergaminu oświetlających przez pobladłe światło jarzeniówki pokrywa moje biurko. Spierzchnięta warga drży nierównomiernie wypuszczając powietrze z ust. Oczy zlane już strumieniem łez konają błagając o sen, a ja nadal kartkuje dawne wpisy z pamiętnika. Pojawia się w nich słowo - imię, Twoje imię. Mimowolnie poruszam wolną dłonią wylewając na kartki mokre od łez plamę czerwonego wina. Besztam siebie. Przeklinam samą siebie w duchu jak mogłam być taka naiwna. Tak głupia, tak łatwowierna. Jak tak mogę? W końcu to Ciebie powinnam jebać do białego świtu za tak perfekcyjne spierdolenie mi życia. Jednak nie, nie potrafię. Blokujesz mnie. Choć Cię tu nie ma niszczysz mnie.Zabierasz mi nadzieję na lepsze jutro. / slonbogiem
|
|
 |
|
Zatruwasz mi powietrze. Dławię się nim. Umieram. / slonbogiem
|
|
 |
|
Nie chcę pić wódki litrami jestem po niej popierdolony,
palę mosty jak pojebany, pojawiam się wszędzie z każdej strony.
Teraz niech ktoś inny zdycha ja przerobiłem ten temat w chuj
|
|
 |
|
Biore do serca ostatnio dużo
bo dźwigam na plecach doświadczeń bagaż
I nie chce mi się z tobą gadać
bo kłamiesz i nie chcesz przestać kłamać
|
|
 |
|
Idealizujesz mnie, niczym Werter, choć w głębi duszy wiesz jaka ze mnie zimna suka. Kochasz mnie miłością romantyczną, choć dobrze wiesz, że nieodwzajemnioną. / slonbogiem
|
|
 |
|
Coś paradoksalnego. Coś pomiędzy "bądź przy mnie", a "wypierdalaj". / slonbogiem
|
|
 |
|
Może kiedyś posadzę drzewo, zbiorę czysty owoc,
Będę wciąż sobą, może z Tobą
Odnajdę gdzieś tam nieskażone źródło szczęścia.
|
|
 |
|
Chodzmy w strone słońca, choćby na koniec świata
Lub po prostu siądźmy
i spalmy sobie bata
|
|
 |
|
Próbuję usnąć, nie potrafię. Odpalam papierosa może później zasnę. Może później... chociaż oczy które mokną bardzo potrzebują snu, a ja nie daję im odpocząć.
|
|
 |
|
Przecieram oczy, dotyk powiek serca musnął. Ta jedna łza wiele tłumaczy gdy jest Ci smutno.
|
|
 |
|
Kocham, kiedy czuje obok Twoje serce. ♥
|
|
|
|