 |
Nie zarzucaj mi tylko, że Cię ignoruję. Nie odbieraj tego tak. Zrozum, że po prostu, gdy znajdujesz się w zasięgu moich dłoni, staram się ograniczyć reakcję organizmu do dreszczu przebiegającego wzdłuż kręgosłupa i karcę się w sobie, bo mózg już analizuje bodziec posłania łez do oczu.
|
|
 |
I wiesz, Ty jesteś w stanie zmienić wszystko.
|
|
 |
I jak zawsze masz racje, jestem pieprzoną zazdrośnicą, ale to dlatego, że tyle dla mnie znaczysz.
|
|
 |
I znów tylko Ty w mojej głowie.
|
|
 |
I to ja robię błędy, ja mówię za dużo, ja wcześniej się nad tym nie zastanawiam, plotę bez sensu i potem mam dostawać za to baty. Przeze mnie to się psuje. Mi trzeba tego wszystkiego dopakować, żeby obciążyć moje sumienie, żeby załączyć wyrzuty sumienia. Ja jestem tą złą, zrozumiałam. Za każdym razem coś się kończy przeze mnie. Tylko powiedz mi w takim razie - dlaczego kurwa to ja płaczę? Dlaczego nie mogę mówić, choć mam w głowie pełne, składne zdania, ale cholera, nie, nie mogę, bo mam zaciśnięte gardło? Dlaczego mi jest tak zimno, pusto, mam ochotę się zachlać po prostu, położyć gdzieś - w tym deszczu, w błocie i nie pamiętać? Dlaczego ja, skoro podobno nie mam serca, a cała ta relacja jest mi w chuj obojętna?
|
|
 |
'..Może za późno zrozumiałem sam, I za późno jest na jakakolwiek ze zmian, Sam nie wiem kim jestem w Twoich oczach, Może wcale mnie w nich nie ma I spokojnie śnisz po nocach Ja znów, dziś nie zasnę..'
|
|
 |
Potrzebuję zapewnień, że nadal, że od zawsze i na zawsze. Musisz mnie mocno przytulać i przypominać, bo momentami zapominam, że mnie kochasz
|
|
 |
"No i racja, bo jak nie masz nic to kombinujesz, bo jak masz nie wiedzieć, nie móc, nie słyszeć to to czujesz."
|
|
 |
płonę, jak w każdej chwili, gdy jesteś, wystarczy moment, ciężko zostawić to, bo jest niedokończone, i proszę Cię, byś znów nie poszła w swoją stronę..
|
|
 |
Mam chyba w mózgu larwy, bo ciągle słyszę szepty. Mówią mi, że ludzie są szpetni a cały świat to śmietnik.
|
|
 |
Płuca odbijały się o łopatki od ostro przyspieszonego oddechu. Serce się poddawało - wcale nie z tego wysiłku. Dobiegłam. Zatrzymałam się, łapiąc pośpiesznie równowagę na krawędzi tego życiowego urwiska i próbując się otrząsnąć, by nie zrobić sobie jakiejkolwiek krzywdy. Przy zasypianiu łzy podświadomie już wydostawały się spod powiek, ale to poranki były największą katorgą, gdy zmęczenie ciała opadało, a dusza była wycieńczona jak po najgorszym scenariuszu snu i z każdą sekundą dotkliwiej uświadamiała sobie, że to nie to, lecz rzeczywistość.
|
|
|
|