 |
musnął mój kark, zamknęłam oczy i na chwilę odpłynęłam z jego objęć, nie tak całkiem daleko, jedynie na odległość ramion. nagle zobaczyłam w swojej dłoni nóż, moje palce zaciskały się na nim do białości. spojrzałam w jego oczy. były zamknięte, a na jego wargach widniał uśmiech. moja dłoń powędrowała za jego plecy i z niewiarygodną wprawą wbiła ostrze między jego łopatki. nie do końca świadoma, ze zdziwieniem spojrzałam na czerwoną plamę, powiększającą się coraz bardziej. podniosłam swoją dłoń i ujrzałam na niej szkarłatny płyn. skierowałam wzrok na jego twarz. nie dowierzałam własnym oczom, wciąż się uśmiechał, bez cienia bólu, bez żadnej zmiany. poczułam się lżej. przymknęłam powieki, a gdy je uchyliłam, znów znajdowałam się w jego ramionach, znów dzieliły nas centymetry. ukrywając się w samej sobie, głębiej, odpowiedziałam ciche 'ja ciebie też', myśląc jakby to było, gdyby moje chore wizje przejęły kontrolę. spojrzałam na dłoń. widniały na niej odbite kształty rękojeści/nieswiadomosc
|
|
 |
leżałam na podłodze gapiąc się w biały sufit. z głośników jak zawsze leciał ten sam zespół, te same piosenki, bez których nie potrafię żyć. szukałam uszczerbków na białej powierzchni, jednak nie znalazłam ani jednego. choć łopatki boleśnie wbijały się w podłogę, a zimno dobierało się do mnie powoli, leżałam dalej, oddychając nieco głębiej niż zwykle. otworzyłam usta i mimowolnie opowiedziałam sufitowi moją historię. wytrwale słuchał, czego nie można powiedzieć o większości dzisiejszych "przyjaciół". i nie pouczał mnie, za co od razu polubiłam ten rodzaj rozmowy, czy też raczej po prostu monolog. jakby bardziej dotarło do mnie wszystko co się ostatnio działo, a to tylko dlatego, że wypowiedziane zostało na głos. przynajmniej nikt nie mówił nieszczerego "będzie dobrze". miałam pewność, że moje słowa zostaną w tych ścianach. podłoga,sufit,podłoga,sufit,podłoga,sufit,echo wspomnień./nieswiadomosc
|
|
 |
Smutek spacerował po ulicy - wpadł do moich oczu.
|
|
 |
Jestem bardzo ciekawa o czym myślisz patrząc na mnie, w moje oczy.
|
|
 |
usiadła na skraju łóżka, wpatrując się w podłogę. na jej twarzy odbijało się światło
wpadającego przez okno blasku księżyca. była bezsilna - wiedziała , że znowu pakuje
się w to gówno, które ją niszczy - gówno, zwane miłością.
|
|
 |
Zwycięża jak kobieta, kłamie jak kobieta, pożąda jak kobieta, ale pęka jak mała dziewczynka.
|
|
 |
Pierwszy śnieg przyniósł jej jego . Jego zapach był tak cudowny , że nie zamieniłaby go nawet na najdroższe perfumy . Kolor jego tęczówek był tak rozkoszny , że mając paletę barw nie zmieniałaby go na żaden inny . Jego usta były tak słodkie , że nie dało się ich porównać z jakimikolwiek słodyczami . Jego spojrzenie mówiło jej wszystko co chciała usłyszeć , a jego głos oczyszczał jej duszę . Był idealny , nie potrzebowała nic w nim zmieniać . Jego serce biło ciepłem niczym bojler , a każdy dotyk kusił .
|
|
 |
Nie sugeruję, że powinieneś, ale mógłbyś . ♥
|
|
 |
pocałuj mnie w otwarte usta.
|
|
 |
gorące strumienie spływały po mojej twarzy, załamując się na wystających obojczykach i wędrując coraz niżej, aż w końcu rozbryzgiwały się na śliskiej, białej powierzchni. drażniły cienką skórę moich policzków, rozgrzewały zziębnięte dłonie. uniosłam twarz ku górze i skupiając się tylko na temperaturze wody, próbowałam nie myśleć. wyłączyłam wszystko, zostały jedynie słowa piosenki, której w ostatnim czasie nijak nie mogłam pozbyć się z umysłu. rozchyliłam wargi i bezgłośnie wypowiadałam kolejne wersy, pozwalając by woda wlewała mi się częściowo do ust i spływała ich kącikami. coś we mnie płonęło gdy powtarzałam te słowa, jakby uczucie, że jestem na przekór światu i wcale nie dam się zniszczyć. przez moment czułam się silna. po chwili zakręciłam kurek i otoczona gęstą parą, streszczałam w myślach dzisiejszy dzień. był taki sam jak każdy poprzedni. bezsensowny i pusty. chciałam to zmienić. teraz. zaraz. nim moje ciało wystygnie, a wola walki zniknie niczym woda z zaparowanego lustra./N
|
|
 |
|
i tylko tęsknie i tylko czekam.
|
|
 |
|
alkohol w żyłach, we krwi amfetamina, chyba jestem zbyt słaba, by na trzeźwo się zabijać.
|
|
|
|