|
o straszne , że dziś mijając się na ulicy nie stać nas na więcej niż marne zmierzenie się wzajemnie - a kiedyś ? kiedyś było tak wiele słów, przyrzeczeń, wspólnych chwil. dziś jest jedynie myśl , że tak sprawnie wszystko spieprzyłyśmy .
|
|
|
pewnego dnia usiadłam na parapecie i szepnęłam Twoje imię. pewnego dnia zaczęłam tańczyć do Twoich ulubionych piosenek. raz nawet przyłapałam się na tym, że włosy zarzucałam na prawą stronę, bo mówiłeś, że kochasz widok mojej szyi. później było już tylko gorzej. zaczęłam śmiać się tak jak lubisz, a nawet pisać w zeszycie Twoje inicjały. aż któregoś dnia, zupełnie bez powodu, obudziłam się w środku nocy i zapłakałam. ' zależy mi na nim ' syknęłam, zaciskając wargi. odchyliłam głowę do tyłu, zamykając oczy. powiedziałam to, przyznałam się. przegrałam.
|
|
|
Wychodzę, rozumiesz? wychodzę, się wyprowadzam, Ja jestem zerem wiesz, ale przynajmniej Cię nie zdradzam! / 52 Dębiec.
|
|
|
to, że ma piękne oczy - nie oznacza, że nie patrzy nimi na inne kobiety. to, że ma słodki uśmiech - nie oznacza, że zawsze jest miły. to, że ma dołeczki - nie oznacza, że jest uroczy. to, że Jego dłonie są delikatne - nie oznacza, że nie będą potrafiły Cię uderzyć. to, że Jego plecy Cię ochraniają - nie oznacza, że nigdy się nimi do Ciebie nie odwróci. to, że jest przy Tobie teraz - nie oznacza, że zostanie już na zawsze. / veriolla
|
|
|
- co do mnie czujesz? - spytał, patrząc w moje oczy. świat nagle zawirował w jego błękitnych tęczówkach. mimowolnie wyobraziłam sobie świat bez niego. bez jego uśmiechu, bez owalu jego twarzy, który teraz przysłaniał mi cały świat. do oczu napłynęły mi łzy. nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. dobrze wiedział, że nie mogłabym żyć, bez jego śmiechu. bez jego pocałunku czuła się nikim. gdy przytulał mnie, świat przestawał mieć znaczenie, wszystko inne chowało się w cień, kiedy czułam zapach jego perfum. świat bez niego nie byłby światem. nawet powietrze bez niego nie byłoby powietrzem. bez niego umarłabym. - Ja... Ja Cię koo... nic do Ciebie nie czuje. - szepnęłam.
|
|
|
był mroźny wieczór, kiedy wybiegłam na dwór w samej bluzce. zaczęłam głośno szlochać kiedy u mego boku zjawił się on. nie pytając o nic, przytulił mnie. - pamiętam, jak Cię poznałem. - zaczął. - miałaś wtedy 6 lat, włosy związane w warkoczyki i ten słodki uśmiech. byłaś rozkosznym dzieckiem. ciągle się uśmiechałaś, przytulałaś i zaczepiałaś. chciałaś mi pomagać we wszystkim, pamiętasz? - spytał, odpalając szluga. - pamiętam. - mruknęłam przez łzy. - już wtedy wiedziałem, ze jesteś za dobra. któregoś wieczora zasnęłaś mi na kolanach a Ja pocałowałem Cie w czoło i szepnąłem ' żebyś w przyszłości nauczyła się być suka, bo życie skopie Ci dupę. ' - rzekł, biorąc bucha. - mogłeś się bardziej postarać. - rzuciłam przewracając oczami. nagle wstał i pociągnął mnie za rękę. - żebyś nauczyła się być suka, maluchu. - krzyknął i pocałował mnie w czoło. - a teraz weź bucha, moja mala wredoto. za zło, które będziesz czynić. - powiedział z ironicznym uśmiechem.
|
|
|
bo czasem po prostu nieważne jest to, jak bardzo chcesz żeby został. musisz pozwolić mu odejść.
|
|
|
- muszę Ci coś powiedzieć. - mruknął pod nosem z szarmanckim uśmiechem. - że już mnie nie chcesz i niszczę Ci życie? - spytałam robiąc smutną minę. zaśmiał się. chwycił mnie w pasie lekko przytulając. wbił we mnie swoje błękitne tęczówki, obserwując każdy ruch moich źrenic. - przestań, zawstydzasz mnie. - wypaliłam ukrywając twarz w dłoniach. znów się zaśmiał. śmiech był jego odpowiedzią. po chwili poczułam jak delikatnie łapie moje ręce. nie mogłam oprzeć się jego dotykowi, chwilę potem już byliśmy w siebie wpatrzeni. zapadła cisza. - wybacz, że przerwę tą romantyczną chwilę, ale chcę Ci powiedzieć tylko.. - zaczął. - tylko? - spytałam podejrzliwie. - tylko tyle, że nie wiem co bym zrobił, gdybym miał teraz uczyć się żyć bez Ciebie. - rzekł zupełnie poważnie. - Ja.. - nie dokończyła. przerwał mi pocałunkiem, pieczętującym jego słowa.
|
|
|
piękno? to tak naprawdę pojęcie względne. nie widzę piękna w idealnie dopasowanej sukience czy najpiękniejszych butach świata. dla mnie piękno to jego roześmiane oczy zerkające na mnie. to kąciki jego ust, tworzące ten niebywale piękny uśmiech. to odbicie mojej twarzy w jego tęczówkach, spokojny rytm jego serca. on jest moim pięknem.
|
|
|
w końcu nie wytrzymujesz, mówisz sobie ' dość! ' i siadasz w kącie. z oczu ukrytych w dłoniach sączą się gorzkie łzy, a Ty zagryzasz wargi do krwi, byle tylko z Twoich ust nie wydobył się głośny okrzyk bólu. w myślach masz jego twarz, jego słowa huczą Ci w głowie, niczym echo. powoli przestajesz zauważać, że paznokcie właśnie boleśnie wbijają Ci się w dłoń. ból miota Tobą na wszystkie strony, czujesz nieokrzesaną rozpacz i żałość. i wtedy nastaje ta chwila. coś w Tobie pęka. wstajesz, ocierasz dłonią zakrwawione wargi i słone łzy. siadasz i zaczynasz się śmiać. ' już koniec z uczuciami ' - myślisz, czując gdzieś w środku okropną pustkę. to właśnie ten moment, kiedy serce zmienia się w kamień, a Ty? Ty trzymasz się jeszcze tylko ze względu na pieprzoną grawitacje.
|
|
|
nie doceniałam go. z nich wszystkich to właśnie on był najbardziej zdolny do tego, by mnie skrzywdzić.
|
|
|
|