 |
przez rok od tamtej nocy byłam jak wydrylowana z uczuć wydmuszka. chodziłam, oddychałam, ale nie żyłam. każda myśl była wyłącznie myślą o nim albo jego wspomnieniem. każda wolna chwila kończyła się modlitwą o niego i a niego. każde wyjście z domu przepełniała nadzieja przypadkowego spotkania lub choćby dojrzenia jego samochodu w ruchu ulicznym. każdy kolejny mężczyzna, a teraz było ich nawet więcej niż wcześniej, miał być albo jego kopią, albo antidotum. żaden nie spełniał stawianych wymagań ani nie oferował efektu klina, więc odprowadzałam ich kolejno do drzwi. on wciąż był moim nałogiem, sercem, rozumem i światem. nawet jeśli nie tu, to gdzieś tam, poza murami mojego domu, w objęciach innej kobiety, śmiejący się do innych oczu i ust, trzymający inną dłoń w swojej ręce
|
|
 |
Nawet nie myślę - co, jak nie podołam?
|
|
 |
Nasze spotkanie pierwsze daje poczuć nam się jak turyści, zwiedzam labirynty nowej głowy.
|
|
 |
Nie znamy się kompletnie, może Ty mnie troszeczkę, ale skąd masz pewność, że te słowa mówią prawdę zupełnie?
|
|
 |
Ciekawe jak Ty tam byś poradził se bez powodów do wkurwień.
|
|
 |
Ja biorę lekturkę, czytam, co mnie jakiś buc & diva?.
|
|
 |
Głupota jest gęsta, mam dla niej gęstszą melę.
|
|
 |
W mieście się nie mieszczę, chodźmy w las po tlen.
|
|
 |
Jak chcesz burzyć - narka, mam to w smarkach, widzisz!
|
|
 |
Po pierwsze, nienawiść wyzeruj, ziomku, ziomko, świat jest pełen idiotów, ale nienawiść do nich? po chuj nam to?
|
|
 |
Z takich jak Ty była zwała, dziś nazwałbym to współczuciem.
|
|
|
|