![Każda z nas jest taką Blair która kocha nad życie swojego Chucka ale dla dobra ogółu wychodzi za mąż za księcia Monako. Który okazuje się chujem. Każda z nas ostatecznie ucieka w nieznane z Samotnym Chłopcem. curse](http://files.moblo.pl/0/2/38/av65_23816_tumblr_mgztm30r3f1qh46g8o1_1280_large.jpg) |
Każda z nas jest taką Blair, która kocha nad życie swojego Chucka, ale dla dobra ogółu wychodzi za mąż za księcia Monako. Który okazuje się chujem. Każda z nas ostatecznie ucieka w nieznane z Samotnym Chłopcem. /curse
|
|
![zaglądam pod łóżko i za szafę. sprawdzam wszystkie szuflady i półki. tam też nie ma. odsuwam meble na nic. nie ukryło się też między ubraniami w korytarzu i w żadnej z filiżanek. podnoszę dywan ale tam również pusto. lodówka zamrażarka schowek. i tam nic nie ma. zaglądam nawet przez okno i pod poduszkę. nic. gdzie ja znów je posiałam ? moje szczęście tak bardzo lubi się gubić. ah nie... zapomniałam. przecież zabrałeś je ze sobą. nieswiadomosc](http://files.moblo.pl/0/7/21/av65_72113_66721_314143118700410_1706519564_n.jpg) |
zaglądam pod łóżko i za szafę. sprawdzam wszystkie szuflady i półki. tam też nie ma. odsuwam meble, na nic. nie ukryło się też między ubraniami w korytarzu i w żadnej z filiżanek. podnoszę dywan, ale tam również pusto. lodówka, zamrażarka, schowek. i tam nic nie ma. zaglądam nawet przez okno i pod poduszkę. nic. gdzie ja znów je posiałam ? moje szczęście tak bardzo lubi się gubić. ah, nie... zapomniałam. przecież zabrałeś je ze sobą./nieswiadomosc
|
|
![chowając się pod ciepłą kołdrą udaję że mnie nie ma. nie odpowiadam na żadne wołania te mamy i te własnego sumienia. niedostępna odgrodzona od całego złego świata wraz z głównym dyktatorem mojego istnienia nim. w ciemności łapię płytkie oddechy minimalne szanse na zaśnięcie zniknęły gdzieś przed kilkoma godzinami. mimo gorąca i duchoty panującej tutaj dłonie mam zimne lodowate wręcz. odpycham od siebie kolejne obrazy ubarwione wspomnienia przesycone nienawiścią sylaby. dno jest tak niedaleko dotykam go czubkami palców. i to okno właściwie jest blisko. a potem chodnik pięć pięter niżej. wyobrażam sobie siebie niewysoką brunetkę leżącą tam na dole z dziwnie powykręcanymi rękami. przez chwile widzę ją tam boleśnie rzeczywistą. zaciskam powieki. zniknęła. odsuwając brzeg kołdry łapię głęboki oddech póki jeszcze mogę. póki chcę. nieswiadomosc](http://files.moblo.pl/0/7/21/av65_72113_66721_314143118700410_1706519564_n.jpg) |
chowając się pod ciepłą kołdrą, udaję, że mnie nie ma. nie odpowiadam na żadne wołania, te mamy i te własnego sumienia. niedostępna, odgrodzona od całego złego świata, wraz z głównym dyktatorem mojego istnienia - nim. w ciemności łapię płytkie oddechy, minimalne szanse na zaśnięcie, zniknęły gdzieś przed kilkoma godzinami. mimo gorąca i duchoty panującej tutaj, dłonie mam zimne, lodowate wręcz. odpycham od siebie kolejne obrazy, ubarwione wspomnienia, przesycone nienawiścią sylaby. dno jest tak niedaleko, dotykam go czubkami palców. i to okno właściwie jest blisko. a potem chodnik, pięć pięter niżej. wyobrażam sobie siebie, niewysoką brunetkę, leżącą tam na dole, z dziwnie powykręcanymi rękami. przez chwile widzę ją tam, boleśnie rzeczywistą. zaciskam powieki. zniknęła. odsuwając brzeg kołdry, łapię głęboki oddech, póki jeszcze mogę. póki chcę./nieswiadomosc
|
|
![mówiłeś że zawsze gdy mi będzie zimno przyjdziesz i mnie przytulisz. pamiętam dokładnie jak płonęły ci oczy gdy to mówiłeś. tak dawno. teraz siedząc samotnie w pustym pokoju ponad wszystko pragnę twojej obecności. naciągam sweter na zziębnięte dłonie i podchodzę do okna. kilka ruchów i jest otwarte na oścież wiatr targa firankami niczym welonem nieumarłej panny młodej. przerażająco mroźne powietrze przechodzi przeze mnie jak przez szmacianą lalkę. dociera do wnętrza kruchego ciała i ziębi i tak już zlodowaciałe serce. telepię się szczękam zębami powieki zaciskam do bólu. 'zimno mi' powtarzam w myślach z jedyną gorącą w tym pokoju nadzieją że staniesz tak po prostu w drzwiach i według obietnicy weźmiesz mnie w ramiona. przyjdź kochanie. dotrzymaj słowa tylko okna nie zamykaj. nie pozwól bym ogrzała się do końca. pokochajmy wieczną zimę. jedynie wtedy nie odejdziesz. nigdy. nieswiadomosc](http://files.moblo.pl/0/7/21/av65_72113_66721_314143118700410_1706519564_n.jpg) |
mówiłeś, że zawsze gdy mi będzie zimno, przyjdziesz i mnie przytulisz. pamiętam dokładnie, jak płonęły ci oczy, gdy to mówiłeś. tak dawno. teraz siedząc samotnie w pustym pokoju, ponad wszystko pragnę twojej obecności. naciągam sweter na zziębnięte dłonie i podchodzę do okna. kilka ruchów i jest otwarte na oścież, wiatr targa firankami niczym welonem nieumarłej panny młodej. przerażająco mroźne powietrze przechodzi przeze mnie jak przez szmacianą lalkę. dociera do wnętrza kruchego ciała i ziębi i tak już zlodowaciałe serce. telepię się, szczękam zębami, powieki zaciskam do bólu. 'zimno mi' powtarzam w myślach, z jedyną gorącą w tym pokoju - nadzieją, że staniesz tak po prostu w drzwiach, i według obietnicy weźmiesz mnie w ramiona. przyjdź, kochanie. dotrzymaj słowa, tylko okna, nie zamykaj. nie pozwól bym ogrzała się do końca. pokochajmy wieczną zimę. jedynie wtedy, nie odejdziesz. nigdy./nieswiadomosc
|
|
![a może ja po prostu potrzebowałam tej banalności ? kiczowatych prezentów w walentynki spacerów pod gwiazdami i czułych słówek w deszczu. może właśnie tego tak bardzo mi brakowało ? odrobiny normalności ciepła i poczucia bezpieczeństwa. zwykłych wypadów na miasto zwykłego taniego wina na nas dwoje. może chciałam poczuć się jak naiwne serialowe bohaterki ? przeżywać wszystko wraz z przyjaciółkami obgadywać pierwszy pocałunek pierwszą randkę. iść na kolejne i zatracać się coraz bardziej. może też chciałam taka być ? i może nadal chcę uwierzyłbyś ? czytać krótkie jednak pełne treści smsy słyszeć 'dobranoc' w słuchawce. razem śpiewać nasze ulubione piosenki całkowicie olewając brak jakiegokolwiek talentu. tak bardzo pragnęłam tego wszystkiego beznadziejnej przewidywalności zwykłych przypadkowych buziaków i mocnego przytulenia w zimny dzień. z Tobą mogłabym to wszystko mieć. ale Ty nie chciałeś nawet takiej banalności. wystarczyła Ci dziwka z klubu w którym akurat piłeś. N](http://files.moblo.pl/0/7/21/av65_72113_66721_314143118700410_1706519564_n.jpg) |
a może ja po prostu potrzebowałam tej banalności ? kiczowatych prezentów w walentynki, spacerów pod gwiazdami i czułych słówek w deszczu. może właśnie tego tak bardzo mi brakowało ? odrobiny normalności, ciepła i poczucia bezpieczeństwa. zwykłych wypadów na miasto, zwykłego taniego wina na nas dwoje. może chciałam poczuć się jak naiwne serialowe bohaterki ? przeżywać wszystko wraz z przyjaciółkami, obgadywać pierwszy pocałunek, pierwszą randkę. iść na kolejne i zatracać się coraz bardziej. może też chciałam taka być ? i może nadal chcę, uwierzyłbyś ? czytać krótkie, jednak pełne treści smsy, słyszeć 'dobranoc' w słuchawce. razem śpiewać nasze ulubione piosenki, całkowicie olewając brak jakiegokolwiek talentu. tak bardzo pragnęłam tego wszystkiego, beznadziejnej przewidywalności, zwykłych przypadkowych buziaków i mocnego przytulenia, w zimny dzień. z Tobą, mogłabym to wszystko mieć. ale Ty nie chciałeś nawet takiej banalności. wystarczyła Ci dziwka, z klubu, w którym akurat piłeś./N
|
|
![stał w progu obsypany śniegiem z paczkę w ręku. co to ? spytałam gdy się rozbierał. zobacz. uśmiechnął się a ja po chwili odnalazłam ciepły jeszcze sernik. mmm. akurat zgłodniałam. poszliśmy do kuchni. usiadł przy stole naprzeciw mnie. wydobyłam ciasto i zaczęłam się mu przyglądać. co jest ? zapytał widząc moją minę. rodzynki. wycedziłam przez zęby. no to co ? co ? nie znoszę rodzynek ! krzyknęłam niczym mała dziewczynka. roześmiał się. przepraszam nie wiedziałem. daj no to tutaj. wziął ode mnie ciasto odnalazł łyżeczkę. co ty robisz ? no sama mówiłaś że nie lubisz rodzynek to się ich pozbywam. spojrzał na mnie nie kryjąc rozbawienia. wariat. szepnęłam. do kuchni weszła mama. co robicie ? ze zdziwieniem a następnie zrozumieniem spojrzała na niego. rodzynki ? zapytała. mhm. odparł skupiając się na dłubaniu w cieście. i gdzie ty córciu znajdziesz drugiego takiego ? nawet nie mam zamiaru szukać. odpowiedziałam. N](http://files.moblo.pl/0/7/21/av65_72113_66721_314143118700410_1706519564_n.jpg) |
stał w progu, obsypany śniegiem, z paczkę w ręku. - co to ? - spytałam, gdy się rozbierał. - zobacz. - uśmiechnął się a ja po chwili odnalazłam ciepły jeszcze sernik. - mmm. akurat zgłodniałam. - poszliśmy do kuchni. usiadł przy stole, naprzeciw mnie. wydobyłam ciasto i zaczęłam się mu przyglądać. - co jest ? - zapytał, widząc moją minę. - rodzynki. - wycedziłam przez zęby. - no to co ? - co ? nie znoszę rodzynek ! - krzyknęłam niczym mała dziewczynka. roześmiał się. - przepraszam, nie wiedziałem. daj no to tutaj. - wziął ode mnie ciasto, odnalazł łyżeczkę. - co ty robisz ? - no sama mówiłaś, że nie lubisz rodzynek, to się ich pozbywam. - spojrzał na mnie, nie kryjąc rozbawienia. - wariat. - szepnęłam. do kuchni weszła mama. - co robicie ? - ze zdziwieniem, a następnie zrozumieniem spojrzała na niego. - rodzynki ? - zapytała. - mhm. - odparł, skupiając się na dłubaniu w cieście. - i gdzie ty córciu znajdziesz drugiego takiego ? - nawet nie mam zamiaru szukać. - odpowiedziałam./N
|
|
![biorąc w dłoń kawałek rozbitego lustra usiadła pod ścianą zamglonym spojrzeniem wodząc po pokoju. przewrócone krzesła rozbite talerze. kawałki jedzenia skórki mandarynek chleb okruchy ciasta zasypywały dywan. plama czerwonego wina powiększała się coraz bardziej. uniosła wzrok. żyrandol kołysał się na boki trzymany tylko na kilku kablach. wiatr targał firankami otwarte okno wpuszczało lodowate nocne powietrze. podniosła jedną z wielu większych części lustra i przejrzała się w niej. czarne smugi tuszu na policzkach czerwone oczy roztrzepane włosy. z odrazą odrzuciła szkło na drugi koniec pokoju. z zamyśleniem wpatrzyła się we wzięty wcześniej odłamek. nie zwlekając przyłożyła go do cienkiego nadgarstka nakreślając kilka równoległych linii. wypuściła z siebie emocje kilka kropel czystych uczuć. po chwili przymknęła powieki rozmazała krew na dłoniach. utrzymywała przytomność płytkim oddechem. krzyżując palce obiecała sobie że dziś stało się to ostatni raz. nieswiadomosc](http://files.moblo.pl/0/7/21/av65_72113_66721_314143118700410_1706519564_n.jpg) |
biorąc w dłoń kawałek rozbitego lustra, usiadła pod ścianą, zamglonym spojrzeniem wodząc po pokoju. przewrócone krzesła, rozbite talerze. kawałki jedzenia, skórki mandarynek, chleb, okruchy ciasta, zasypywały dywan. plama czerwonego wina powiększała się coraz bardziej. uniosła wzrok. żyrandol kołysał się na boki, trzymany tylko na kilku kablach. wiatr targał firankami, otwarte okno wpuszczało lodowate, nocne powietrze. podniosła jedną z wielu większych części lustra i przejrzała się w niej. czarne smugi tuszu na policzkach, czerwone oczy, roztrzepane włosy. z odrazą odrzuciła szkło na drugi koniec pokoju. z zamyśleniem wpatrzyła się we wzięty wcześniej odłamek. nie zwlekając przyłożyła go do cienkiego nadgarstka, nakreślając kilka równoległych linii. wypuściła z siebie emocje, kilka kropel czystych uczuć. po chwili przymknęła powieki, rozmazała krew na dłoniach. utrzymywała przytomność płytkim oddechem. krzyżując palce, obiecała sobie, że dziś stało się to ostatni raz./nieswiadomosc
|
|
![siedział przed telewizorem zajadał kolejną kanapkę myśląc o wczorajszym meczu i planowanej na sobotę imprezie. sprawdził która godzina przejrzał nieodebrane wiadomości nie zdając sobie sprawy że teraz właśnie w ten wieczór jak w każdy inny kilkadziesiąt metrów od jego domu po drugiej stronie ulicy na przystanku siedzi ona. nie miał pojęcia że w czasie gdy beztrosko spędza czas przez sekundę nawet nie wspominając ona wpatruje się w okno jego pokoju do granic wmawiając sobie że tym razem robi to ostatni raz. nawet nie mając nadziei że uda jej się go zobaczyć bo zwyczajnym przypadkiem właśnie wyjdzie do sklepu. mimo dwudziestostopniowego mrozu po prostu patrzy zaszklonymi oczami dusi powracające wspomnienia. może świadomie zadaje sobie ból a może utwierdza samą siebie że sobie tego nie wymyśliła. że on istniał istnieje i właśnie popija herbatę przy ciepłym kominku tak samo realny. że jest częścią świata tak jak był częścią niej. nieświadomy że nią pozostał. N](http://files.moblo.pl/0/7/21/av65_72113_66721_314143118700410_1706519564_n.jpg) |
siedział przed telewizorem, zajadał kolejną kanapkę myśląc o wczorajszym meczu i planowanej na sobotę imprezie. sprawdził, która godzina, przejrzał nieodebrane wiadomości, nie zdając sobie sprawy, że teraz, właśnie w ten wieczór, jak w każdy inny, kilkadziesiąt metrów od jego domu, po drugiej stronie ulicy, na przystanku, siedzi ona. nie miał pojęcia, że w czasie gdy beztrosko spędza czas, przez sekundę nawet nie wspominając, ona wpatruje się w okno jego pokoju, do granic wmawiając sobie, że tym razem robi to ostatni raz. nawet nie mając nadziei, że uda jej się go zobaczyć, bo zwyczajnym przypadkiem właśnie wyjdzie do sklepu. mimo dwudziestostopniowego mrozu, po prostu patrzy zaszklonymi oczami, dusi powracające wspomnienia. może świadomie zadaje sobie ból, a może utwierdza samą siebie, że sobie tego nie wymyśliła. że on istniał, istnieje, i właśnie popija herbatę przy ciepłym kominku, tak samo realny. że jest częścią świata, tak jak był częścią niej. nieświadomy, że nią pozostał./N
|
|
![przez niego a może trochę z własnej winy. jednego dnia lub po tygodniu. wieczorem czy też nad ranem przeistoczyłam się w zombie. gniję od środka nie mam już uczuć. tylko zamiast mózgów pożeram ludzkie serca martwa. N](http://files.moblo.pl/0/7/21/av65_72113_66721_314143118700410_1706519564_n.jpg) |
przez niego, a może trochę z własnej winy. jednego dnia, lub po tygodniu. wieczorem, czy też nad ranem, przeistoczyłam się w zombie. gniję od środka, nie mam już uczuć. tylko zamiast mózgów, pożeram ludzkie serca, martwa./N
|
|
![miłość która narodziła się jedynie w mojej głowie. kreowana wyobrażeniami przybierała na sile choć tak naprawdę nie miała żadnych podstaw aby istnieć. karmiłam ją przypadkowymi spojrzeniami z jego strony mimo że pewnie nawet nie wiedział jak mi na imię. pewnego dnia całkiem mimochodem skierował w moją stronę swój nieziemski uśmiech a serce łomocząc o żebra omal nie wyskoczyło mi z piersi. wtedy było już po mnie. ale wszystko co nieprawdziwe w końcu odchodzi. tak i ona fikcyjna miłość która powstała w moim umyśle tam właśnie musiała umrzeć. zmiażdżyłam ją dawką realizmu po prostu. nieswiadomosc](http://files.moblo.pl/0/7/21/av65_72113_66721_314143118700410_1706519564_n.jpg) |
miłość, która narodziła się, jedynie w mojej głowie. kreowana wyobrażeniami, przybierała na sile, choć tak naprawdę nie miała żadnych podstaw, aby istnieć. karmiłam ją przypadkowymi spojrzeniami z jego strony, mimo, że pewnie nawet nie wiedział jak mi na imię. pewnego dnia, całkiem mimochodem, skierował w moją stronę swój nieziemski uśmiech, a serce łomocząc o żebra omal nie wyskoczyło mi z piersi. wtedy, było już po mnie. ale wszystko co nieprawdziwe, w końcu odchodzi. tak i ona, fikcyjna miłość, która powstała w moim umyśle, tam właśnie musiała umrzeć. zmiażdżyłam ją dawką realizmu, po prostu./nieswiadomosc
|
|
![1 Wiesz jak wygląda jeden z najsmutniejszych momentów? Kiedy stoisz z nim twarzą w twarz patrzysz jak jego skóra zmienia kolor z bladego na czerwony i odwrotnie jak z jego ust pada co najmniej dziesięć wyrazów na sekundę a do Ciebie docierają tylko pojedyncze słowa. W głowie układasz sobie całą rozsypankę wyrazową by zrozumieć o czym on mówi i wtedy wszystkie te chaotyczne zdania które wypowiada stają się takie proste i piękne. Mówi o tym jak bardzo Cię kocha jak każdego dnia przed snem myśli o tym jak może być pięknie że nie wyobraża sobie dnia w którym mógłby Cię nie widzieć żę chciałby być już Tobą zawsze każdego dnia Ci przypominać jak wiele dla niego znaczysz przytulać co godzinę całować na dzień dobry i dobranoc a Ty… Ty masz łzy w oczach.](http://files.moblo.pl/0/2/38/av65_23816_tumblr_mgztm30r3f1qh46g8o1_1280_large.jpg) |
[1] Wiesz jak wygląda jeden z najsmutniejszych momentów? Kiedy stoisz z nim twarzą w twarz, patrzysz jak jego skóra zmienia kolor z bladego na czerwony i odwrotnie, jak z jego ust pada co najmniej dziesięć wyrazów na sekundę, a do Ciebie docierają tylko pojedyncze słowa. W głowie układasz sobie całą rozsypankę wyrazową, by zrozumieć o czym on mówi; i wtedy wszystkie te chaotyczne zdania, które wypowiada stają się takie proste i piękne. Mówi o tym, jak bardzo Cię kocha, jak każdego dnia przed snem myśli o tym jak może być pięknie, że nie wyobraża sobie dnia, w którym mógłby Cię nie widzieć, żę chciałby być już Tobą zawsze, każdego dnia Ci przypominać jak wiele dla niego znaczysz, przytulać co godzinę, całować na dzień dobry i dobranoc, a Ty… Ty masz łzy w oczach.
|
|
|
|