 |
|
pójdę do łazienki, nakleję najpiękniejszy z uśmiechów jaki posiadam w zestawie. wyszczotkuję włosy. nałożę podkład, wytuszuję rzęsy, namaluję kreski, wargi pociągnę błyszczykiem. ubiorę wysokie obcasy, leginsy i tunikę. przemęczę się przez siedem godzin. wrócę do siebie. nałożę wyciągniętą, szeroką bluzę, zmyję tapetę, włosy zwiążę w niedbały kok. usiądę na parapecie okna, rozpłaczę się z bezradności. tylko wtedy mogę być naprawdę sobą.
|
|
 |
|
wciąż słucham Grubsona, wciąż czytam Coelha, wciąż Cię kocham.
|
|
 |
|
pamiętam tamten dzień, kiedy spakowałam szczoteczkę do zębów, wszystkie ubrania i buty, w kilka walizek. położyłam klucz pod wycieraczką Twojego mieszkania. zmieniłam numer telefonu, zmieniłam nazwisko, przeszłam metamorfozę wyglądu. poinformowałam o tym najbliższych. nie powiedzieli Ci, chociaż szukałeś. mijaliśmy się na ulicy, nie poznałeś mnie. cieszę się Twoim szczęściem, nową, młodą żoną, małą córeczką. zapomniałeś.
|
|
 |
|
nigdy nie będę modelką, po prostu nie jestem bardzo wysoka, czy szczupła. przynajmniej mam cycki i tyłek. nie odmówię sobie nutelli, czy coca coli. przeklinam, palę fajki - nałogowo. lubię też zielone, wręcz kocham, uspokaja mnie. nie potrafię chodzić na obcasach. nienawidzę spódniczek, sukienek i ogólnie kobiecych ciuchów. na ogarnięcie rano wystarcza mi piętnaście minut, z wybraniem ubrań. nie uczę się dobrze. wolę męskie towarzystwo. obgryzam paznokcie. trochę za dużo marzę. ale przynajmniej mam mózg, nie jestem plastikiem, ani dwulicową szmatą jak Ty, Kochanie.
|
|
 |
|
zapierdalam po nierównych chodnikach. towarzyszy mi muzyka, rozkręcona na ful w słuchawkach. dokładnie jeden mistrz, Grubson. wożę się, nie zwracając uwagi na to gdzie jestem. koszulka 3ody kru pokazuje co mi w sercu gra. odpalam czerwonego Marlboro nie przejmując się pierdoloną psiarnią. mam wyjebane na nich, na facetów, na wszystko. tylko mała cząstka, mojego zamarzniętej pikawy płacze i szepcze, że potrzebuje Twojej obecności.
|
|
 |
|
przez te wszystkie miesiące nauczył mnie czekać na spotkanie, tęskniąc niemiłosiernie. przez te wszystkie miesiące nauczył mnie martwić się o kogoś, drżąc z nerwów, z kubkiem gorącej czekolady w ręku. przez te wszystkie miesiące nauczył mnie wybaczania nawet najgorszych schematów. przez te wszystkie miesiące nauczył mnie życia bez agresji i złości. przez te wszystkie miesiące nauczył mnie delikatności, tej przesadnej, czasami doprowadzającej do szału. przez te wszystkie miesiące nauczył mnie kochać, bezgranicznie, do końca chorej egzystencji.
|
|
 |
|
- a za co mnie kochasz, hm?
- chronologicznie, czy alfabetycznie?
|
|
 |
|
nie bójmy się iść na żywioł, dajmy ponieść się fantazji i szaleństwom, wyrzućmy z siebie emocje. niech krępują się Ci, co na nas patrzą.
|
|
 |
|
wierze w to , że nigdy ode mnie nie odejdziesz. bo Ci których kochamy, nigdy nie odchodzą, przecież miłość jest nieśmiertelna.
|
|
 |
|
Uwielbiam te jego czekoladowe oczy, łobuzerski uśmiech i czuły dotyk.
|
|
 |
|
od dzisiaj pozdrawiam miłość środkowym palcem -,-
|
|
|
|