 |
Jakby łancuch na przegubach krepuje moje ruchy
i juz nie wiem czy pociesza mnie fakt ze to nie wroci.
|
|
 |
Kobieto zmień się, proszę, jesteś warta milionów on uczucia daje grosze nie chciała słuchać demonem był jej król ten czuły ból ten piękny ból.
|
|
 |
Opłacz to, wykrzycz to, a później weź się w garść, stań na nogi i zacznij żyć. Możesz żyć tak szczęśliwie, że głowa mała.
|
|
 |
Nareszcie spotykam Cię znowu i to nie jest przypadek
już wiedziałem gdzie jesteś, czekałem na to spotkanie
wiem, niewykonalne będzie żeby nadrobić ten czas
niech to nie pójdzie na marne, proszę Cię nie skreślaj nas
chcę Ci tyle powiedzieć, wódka napędza słowotok
żenujący monolog, jakbym rozmawiał sam z sobą
|
|
 |
Do tej pustki i ciszy nie mogę się przekonać
Rana cały czas krwawi, pewnie znów mi się przyśnisz
Teraz piję, bez względu na to co o tym myślisz
Dłonią uderzam w stolik, szklanka spada na ziemie
Chcę zadzwonić, lecz dobrze wiem że nie powinienem
Ta nadzieja umiera, kiedyś byłaś mi bliska
Teraz wątpię, bym mógł Cię kiedykolwiek odzyskać.
|
|
 |
Moje życie to poradnik, jak się potknąć, się nie przejąć.
|
|
 |
Im jest trudniej, ciężej, jestem bliżej
I tylko twój uśmiech, pcha mnie do przodu
I znów myślę.
|
|
 |
Chcę stąd uciec, robię to gdy zasypiam
Ale gdy się budzę raj znika
|
|
 |
Kiedyś była piękna, zwiewne babie lato.
Naturalna perła, wdzięk miliona róż.
Serce jak planeta i pojawił się predator,
a wyglądał tak niegroźnie, jak trujący bluszcz.
|
|
 |
Nie śpiesz się z tym odejściem, nie ode mnie, bo nigdy nie starałem dla nikogo wcześniej się, powiem więcej, ode mnie miała nie będziesz lepszego nikogo.
|
|
 |
Tak bardzo chciałbym, żeby jutro mogło się to zmienić
Żebym mógł dać Ci, to co chcę Ci dawać i dostać to od Ciebie
|
|
|
|