 |
przytrzymał mnie w mocnym w uścisku. klatka piersiowa unosiła Mu się nierytmicznie. - jestem... jestem, kochanie. - nie słuchałam. płakałam w Jego bluzę pociągając nosem. - byłem idiotą. jestem. nie płacz, proszę. - bełkotał bezsensownie, a zdając sobie sprawę, że nic do mnie nie dociera, odsunął moje ciało za wysokość ramion. - tak wiele chciałbym Ci dawać, a tak niewiele mam. - szepnął, a ja nie potrzebowałam nic więcej. przytknęłam swoje wargi do Jego chłodnych ust, czując jak oddaje mi swoje serce.
|
|
 |
chyba czas się ogarnąć, nie?
|
|
 |
zimą wychodzi zawsze o tej samej porze - czeka godzinę, czy urywa się z ostatniego niemieckiego. otula mnie ramieniem patrząc na każdego spotkanego gościa z jasnym przesłaniem, że żadna śnieżka nie może nawet mnie drasnąć. stając przed moimi drzwiami stwierdza, że cholernie zimno jest, a ja mam za miękkie serce i zapraszam Go na herbatę. sadowiąc mnie na stole rozgrzewa moją szyję ciepłymi wargami. lubię to.
|
|
 |
bo jeśli otworzę płatki dziś, za tydzień nie będą smakować już tak samo. zdjęcia? uwiecznione kilka lat temu, z czasem nabrały innej wartości. czas będzie płynął z każdym szmerem zegara. wszystko się zmieni - nas już nie będzie, mnie, Ciebie. to minie.
|
|
 |
tak generalnie, to co mam odpowiadać mamie, gdy pyta mnie z kim wychodzę? co mam jej powiedzieć? przecież jestem sama, nie mam przyjaciół, nie mam z kim wyjść. mam powiedzieć jej, że wychodzę do parku i siedzę tam sama przez kilka godzin? nie, bo przecież uzna, że jestem chora psychicznie, a wcale tak nie jest. ja jestem po prostu samotna.
|
|
 |
przyjdź po mnie. wyciągnij mnie z domu, teraz, na wieczór, na noc, do rana. idźmy gdzieś. niech jesień mrozi nam tyłki, niech nazajutrz spierzchnięte usta pieką od nadmiernej ilości pocałunków. siedząc gdzieś, gdziekolwiek, pokochajmy się na nowo.
|
|
 |
zapewne trochę obsesyjnym jest ciągłe myślenie o Nim, wyłapywanie Go wzrokiem na przerwach i ciągłe zagryzanie warg, kiedy pochodzi ku mnie. cudownie się uśmiecha, odruchowo obejmuje mnie ramieniem i szepcze do ucha, że cudownie dziś wyglądam. czar, który pryska każdego wieczoru, gdy leżąc w bluzie zarzuconej na cienką pidżamę, otulona Jego zapachem, znów zaczynam się bać - każdego oddechu, uczuć, szczęścia.
|
|
 |
treść pracy domowej z języka polskiego: Napisz co czujesz, gdy jakaś bliska/ukochana osoba, od ciebie odchodzi. Praca minimalnie na jedną stronę. treść mojej pracy: Gdy ktoś bliski mojemu sercu odchodzi, czuję.. Nie czuję nic.
|
|
 |
nie działa na mnie gadka typu "przepraszam, chodź, przytul.. przebacz." albo jesteś wierny, albo spierdalaj
|
|
 |
|
-patrz, schudłam na buzi.
-kochanie, nie schudłaś, zmyłaś make up.
|
|
 |
|
Patrz tyle lat, nic się nie zmienia, browary w dłoniach, jointy w zębach, miłość w burdelach. [ Pezet!]
|
|
|
|