 |
|
To choroba która co dzień mnie dobija, zabrała mi świat, bo pomieszała w głowie żmija.
|
|
 |
|
zawsze gdy mówisz kocham to coś więcej niż słowa, to mocny fundament na którym można budować.
|
|
 |
|
nie ma co się żalić ani kogokolwiek ganić trzeba iść wciąż drogą choć stopy zaczęły krwawić.
|
|
 |
|
daj mi spokój, zostaw, puść mnie nie potrafię odpowiadać uśmiechem na uśmiech wiem ta melodia zabija serca zobaczysz, zapomnisz, czas to morderca.
|
|
 |
|
mówię prawdę, ale zgaduję, że to obcy język dla ciebie.
|
|
 |
|
nie warto otwierać rozdziałów, które ktoś chciał zamknąć.
|
|
 |
|
Ludzie mówią że warto walczyć jeśli się kocha, jednakże gdyby kochało się z odwzajemnieniem nie byłaby potrzebna walka.
|
|
 |
|
Jestes jak nałóg, jak pierdolony zawał. Przychodzisz, zabierasz wszystko, potem zostawiasz.
|
|
 |
|
Nie zapomnę nigdy w życiu jak mówiłeś, że mnie cenisz,
i że jestem najtroskliwsza i najczulsza na tej ziemi.
|
|
 |
|
Co prawda to prawda to było dawno,
dziś jesteśmy skłóceni jak kiedyś solidarność,
cała tamta robota dawno poszła na darmo,
ale wierze,że jeszcze można jakoś to ogarnąć.
|
|
 |
|
"- Myślisz, że ja będę o niego zazdrosny? chuja kurwa, myślałem, że coś może być między nami, ale się kurwa myliłem. - Nie myślę tak. Po prostu potrzebowałam pieprzonej czułości i niestety, tylko on mógł mi ją w tamtym momencie dać, jak widać. Na marginesie, jeśli Cię to w jakimś stopniu jeszcze interesuje, chuja mi to dało. Jestem mu wdzięczna jedynie za pewne wsparcie i rozmowę, bo choć był blisko mnie i usilnie chciałam, żeby to mi wystarczało to jednak - no nie styka. Bo do Ciebie przywiązałam się na innej płaszczyźnie, której on nie zapełni. Nie jest Tobą, rozumiesz? I nawet nie chciałabym, żeby był, bo... chciałabym, w pewnym stopniu, Ciebie, lecz cała reszta buzujących się we mnie zastanowień, sądzi, że dam radę. Teraz; natomiast nie dałabym rady gdybym kiedyś musiała przechodzić przez to na nowo. Zresztą, cholera. Nie ma tematu. Trzymaj się" po rozmowach i spotkaniu z nim miało być łatwiej...? boli, kurwa.
|
|
 |
|
- muszę odebrać, proszę. zaraz wrócę, tylko z nią porozmawiam. - jakimś cudem wyraził zgodę na moją prośbę, a ja odbierając połączenie od przyjaciółki, odchodziłam coraz dalej. w końcu usiadłam na ławce, chowając twarz w dłonie. opowiadałam jej o tym, co się dzieje, ocierając wierzchem dłoni kolejne łzy wypływające na policzki. poczułam jak siada za mną, obejmując szczelnie udami moje uda. - nie płacz. boże, nie płacz przez tego skurwysyna. ja go nie rozumiem, jego decyzji. nigdy nie zrozumiem. - tulił mnie do siebie, kiedy kończyłam rozmowę. potrafił być przy mnie tak blisko, tak dotkliwie i czule, ze świadomością, że moje serce jest teraz całkiem niedostępne i oddalone, nie mając na uwadze tego, iż znów będę torturować jego mięsień, wbijając się tuż koło mostka.
|
|
|
|