 |
patrzę Tobie w oczy i wiem, że Ty wiesz już, że czuję pustkę, kiedy widze cię i słucham Twoich słów, to takie trudne. może spróbujemy znaleźć siebie znów, bo pamiętam czas kiedy każdy mówił to co myślał i co czuł, i nie było złości w nas. /Ras Luta
|
|
 |
chciałbyś schować się gdzieś, zanim koszty życia w końcu zjedzą Cię. /Ras Luta
|
|
 |
w sercu pusto, w głowie zamęt. /Ras Luta
|
|
 |
musisz zrozumieć siebie. /Ras Luta
|
|
 |
czas jak złodziej ucieka wciąż. /Ras Luta
|
|
 |
każdy nowy dzień sprawia, że rozumiem coraz więcej, sprawia, że ja kocham coraz mocniej. /Ras Luta
|
|
 |
mówią Ci, że nie stać Cię już na nic, masz siedzieć cicho, nie przekraczać granic, bo chcą byś Ty ciemniakiem był i w cieniu żył, rzucają kłody, w oczy sypią pył. więc, kiedy znowu spojrzysz w lustro powiedz sobie: "to nie ja, nie jestem tym człowiekiem, który prosi ich co dnia o ochłapy. mam to w sobie, jestem wiele więcej wart" nawet jeśli miałeś w życiu gorszy start, zapamiętaj: to nie zbrodnia, że od życia chcesz więcej, nie bój się wyciągnąć rąk do gwiazd, więcej szczęścia, miłości i pieniędzy, każdy z nas tak mało tego ma. /Ras Luta
|
|
 |
jestem spokojny, bo pamiętam, że mam bliskich co nie zawrócą, kiedy grunt się stanie śliski i nie zostawią, gdy straty przekroczą zyski. /Ras Luta
|
|
 |
to, co ważne jest dla mnie, dla nich może znaczyć zupełnie nic. /Te-Tris
|
|
 |
A zanim zaczniesz najeżdżać lub chociażby oceniać tych ludzi, umieszczać ich na dnie, bo są w tych miejscach o zbyt później godzinie, bo jarają tam zioło czy fajki, przemyśl czemu tak jest. Przemyśl, bo może właśnie uznajesz, że są w niewłaściwym miejscu, gdy owe jest ich domem.
|
|
 |
Właściwie jesteś tu sam. Masz przyjaciół, ale jesteś sam. Sam, by to wszystko połączyć, posklejać, ujednolicić. To Twoja życiowa układanka, burdel, który musisz uporządkować, każdy z nas musi. Ty jeden, sam - konkretne geny, 36,6 stopni ciała. I gdyby to było tak, że nie posprzątasz, a konsekwencją będzie jedynie grubsza warstwa kurzu, ale to nie to, nie tu. To życie Cię gnoi, miesza z błotem, a to, co kochasz depcze obcasem.
|
|
 |
To się dzieje samoistnie, dosłownie tak jakbym nie miała w tym najmniejszego udziału. Nie jak marionetka, po prostu tak, jakby gdzieś istniał przełącznik, zmieniający chwilowe zaprogramowanie. Nie mam na to wpływu. A kolejne maski są coraz bardziej przerażające. I wpijają się w moją skórę, i tak cholernie boli zdejmowanie ich.
|
|
|
|