|
Uznawaj się za brata, za przyjaciela, za bliską mi osobę i siej mi taki ferment za plecami, nieważne, że po alkoholu, nieważne, że niechcący, nieważne, że nie powiedziałam Ci, że wiem. Stało się i choć sielanka trwa dalej to możesz być pewien, że konsekwencje nadejdą.
|
|
|
Nie możemy być dla siebie całkowicie. Pogubiliśmy jednak te hamulce, nasze dłonie idą w swoją stronę, usta mimowolnie się łączą. Moje ukochane miejsce nadal jest w Twoich ramionach. Choć ja zerwałam linię Twojego zaufania do mnie, Ty nie zrobiłeś tego samego w drugą stronę. Próbowałam, lecz uświadomiłam sobie jak bezproduktywne są próby wyzbywania się miłości do Ciebie. Kocham Cię - dzisiaj, jutro, i właściwie paradoksalnie z każdym dniem mocniej.
|
|
|
Najbardziej rozpieprzone między nami jest zaufanie. Ciężko Ci wierzyć w moje słowa, nie ufasz temu, że gdybym mogła cofnęłabym czas o te kilka miesięcy i rozegrała to zupełnie inaczej. Jesteś przekonany, że wraz z następnym dniem, wrócę do innego, że będę znów dla Niego. Ale teraz nie możesz się opanować, nie potrafisz przestać mnie całować, tulić do siebie, zostawić. I nawet jeśli kolejny dzień przyniesie szereg wyrzutów sumienia, teraz jesteśmy dla siebie z rozpierdalającą bezradnością nadchodzącego rozstania i wciąż ogromną miłością do siebie.
|
|
|
Pijemy, korzystamy ze słońca, wakacji, jest uśmiech, jest milion dziwnych rozkmin, jesteśmy tak zjarani, wolni. Przez chwilę nie ma czasu na to, by tęsknić.
|
|
|
najwspanialsze są wieczory, gdy po prostu siedzimy na łóżku i patrzymy się w swoje odbicie w naszych źrenicach. gdy cały czas rozmawiamy i snujemy plany na najbliższy czas. wieczory, gdy przyjeżdża prosto z pracy brudny, głodny i pełen złej energii bo przecież szef to palant mimo,że jest mężem siostry. gdy upiera się że nie jest głodny mimo, że burczy mu w brzuchu gdy nie chce mnie wypuścić z objęć w momencie gdy dzwoni telefon siódmy raz z kolei. uwielbiam wieczory, gdy jest tak wspaniale, że zapominamy o całym bożym świecie i istniejemy tylko my dwoje. dwoje a jednak jedno. osobno a jednak razem. on i ja a jednak my.. / maniia
|
|
|
błękitne oczy przeplata szara fala tęczówki. szeroki uśmiech odkrywa śnieżnobiałe, proste uzębienie. i ma zawsze zaróżowione policzki, znamię po prawej stronie szyi, bliznę na lewym ramieniu po ugryzieniu psa.. ma wyrzeźbiony brzuch i silne słonie. długie nogi gdzie lewe kolano jest zawsze opuchnięte bo przecież nie podda się operacji. 182 centymetry ciepła, które potrafi przyjechać z apapem, bo boli mnie głowa.. 182 centymetry uczuć głęboko skrywanych w sobie. to tylko 182 centymetry kolegi, mamo.. / maniia
|
|
|
i znów nastały dni, gdy po wiadomości 'stoje pod bramą, otwórz tą cholerną furtkę' maluje się uśmiech na mojej twarzy, gdy prozaiczne codzienne sprawy stają się najlepszymi rzeczami w życiu. stało się. znów rozmowa o pracy czy o sprzedaniu auta jest czymś, o czym mogę z Nim rozmawiać 24/7. możemy leżeć na łóżku i przez pół godziny się na siebie tylko patrzeć, bez żadnego słowa. możemy jechać autem i po prostu milczeć bo przecież czujemy się dobrze w ciszy. i nawet pomaga mi w wyborze zaproszeń osiemnastkowych ciągle marudząc, że te są zbyt różowe choć i tak wiem, że wybierze akurat te. i chodzi ze mną na cmentarze, których oboje tak bardzo nie lubimy. i każe mi ćwiczyć bo wie, jak bardzo potrzebuję ruchu. i możemy razem spędzać tylko jeden dzień w tygodniu, który jest najwspanialszym dniem. i może mnie budzić codziennie o tej 5.23 z informacją, że wyjeżdża do pracy i jak zawsze będzie uważać na siebie. możemy.. możemy bo znów wyszło słońce, bo znów wychodzą uczucia. / maniia
|
|
|
Zrobiłam wszystko, co w mojej mocy. Zadałam Ci każde ze stawianych sobie pytań i uzyskałam odpowiedzi. Wyjaśniłam Ci to, co wciąż leżało mi na sercu. Tylko tyle. Nic więcej nie mogę. Potrzeba teraz tylko jakiś plastrów, bandaży, bo moja pokaleczona dusza umiera.
|
|
|
Prysznic. Wracam do życia. Próbuję wrócić. Kończę dziś szesnaście lat i najwyższa pora, by przestać oceniać życie jakby zbliżało się ku końcowi. Zawsze słuchałam serca - dzisiaj jest niemową.
|
|
|
Jestem zdezorientowana, pogubiona w tym, co dzieje się w moim życiu. Leżę nad ranem ze łzami w oczach, wciąż próbując zasnąć. Mam wzrok zapatrzony w lekko powiewającą firankę, a mimo to przed oczami szereg wspomnień z Tobą. Powietrze przesiąka autodestrukcją. Nie rozumiem tego, a mimo to zdałam sobie sprawę, że właśnie takie uczucie towarzyszyło Ci przez ostatnie dwa miesiące. Z tym, że w odpowiedzi na nie Ty piłeś i ćpałeś, a ja podobno jestem na to za porządna.
|
|
|
|