|
cztery białe ściany i drzwi to zaułek w głowie, wytwór wyobraźni, nie psychiatryk.
|
|
|
jak ja to przeżyłam? i gdzie wtedy byłam? jaką osobą? dlaczego tak mało pamiętam?
|
|
|
wspomnienia mnie zjadają od środka, dlatego chudnę w szybkim tempie moi mili przyjaciele
|
|
|
największym skarbem jest wspomnienie
|
|
|
i mijam na miescie tych ludzi i sama już nie wiem co mówić, gdy pytają gdzie mam ciebie
nie mam ciebie, ty nie masz mnie i oboje nie myślimy o tym, że nam było źle
|
|
|
aby o kimś zapomnieć, nie trzeba go przy tym ranić.
|
|
|
dobrze, że nie wiesz co u mnie bo pękło by Ci serce:)
|
|
|
mógłbym nie pić, ale mam już polane
|
|
|
We mnie, to właśnie we mnie jest lek na całe zło, którego sama jestem sobie winna.
|
|
|
le tylko Ty - jedyny nieugięty, niewzruszony, obojętny i obcy - możesz zrozumieć mnie. Mnie jako dojrzałą kobietę borykającą się z miłością, która przychodzi i odchodzi. Mnie jako kobietę niezdecydowaną, która nie wie czy chce zaakceptować siebie i żyć, czy brnąć dalej przed siebie z myślą, że za zakrętem czeka mnie lepsze jutro. Bo ja wiem, że kiedyś wszystko mnie zawiedzie. Zawiodą mnie ci, którzy rozumieją i ci, którzy współczują.
|
|
|
Ty stój głupia w miejscu, pozwól innym zawładnąć Twoim życiem, niech wbijają te sztylety, niech karmią Cię nadzieją, niech przywiązują do siebie, niech kochają, niech dają łaskawe szczęście, a potem idą dalej ze śmiechem na ustach, a Ty zdychaj w samotności, bo byłaś zbyt słaba, żeby przetrwać te męki. Wiesz co? To i tak nic. Najgorzej jest wtedy, gdy stoisz twarzą w twarz z Twoim oprawcą i wiesz, że jeszcze wczoraj wbijałaś pazury z rozkoszy, a dziś czynisz to z bólu, z przerażenia, ze złości, że oto nadszedł ostateczny etap, gdzie przegryzasz swoje wargi i czekasz tylko na ten jedyny cios, który całkowicie wykluczy Cię z gry.
|
|
|
Gdy przychodzi samotność biorę ją za rękę i to ja wyprowadzam na spacer. Gdy przychodzi ból to ja staję pierwsza w kolejce po niego. Ale gdy odchodzi nadzieja to żadne złudzenia nie pozwalają już przetrwać. Ona odchodząc zabiera wszystko. Łzy, szczęście, ból, rozczarowanie - wszystko. Zostaje tylko jedno, wielkie nic. Dziura, nicość, pustka. Gdybym powiedziała, że umarłam z miłości mógłbyś przyrzec, że to była szczera miłość? Mogłabym w ogóle umrzeć z tak błahego powodu? Kocham Cię bardziej niż cały świat. Kocham Cię bardziej niż samą siebie. Kocham Cię bardziej niż własne sny, ale - dziś śniło mi się, że żyję.
|
|
|
|