|
pozory jak przegrane wojny po wygranej bitwie,
ciągną ofiary, za łachy, wyrzuty sumienia,
szukamy różnych dróg na granicach przeznaczenia
|
|
|
liczę na cud wbrew temu co nam pisane,
rzuceni na skałę, pośród łez wywołujemy zamęt
|
|
|
bezsenność, szklana pułapka, jak czysty instynkt,
z uśmiechem sadysty, kierunek wydrapują blizny
|
|
|
szukam drugiego dna, może tam być wyjście
dla 21 gram
|
|
|
emocje jak pierwiastki zła, nazbyt mgliste ja,
w schizofrenicznych snach - tak brak mi odwagi,
brak mi słów by pogardzić nami bez sensu,
zatem tonę we łzach jak krople deszczu
|
|
|
zaiste strach to wszystko co mam dziś
|
|
|
sam tracę siłę i nie winię nas, wydycham promile pod wiatr,
znowu przygryzam wargi, przemywam twarz wpatrzony w sufit nostalgii
bez gwiazd, jak w bezmiar porażki
|
|
|
oczy otwarte szarpią obraz, sine dłonie łapią wydech
|
|
|
mam blizny na całym ciele po jej pocałunkach.
|
|
|
jeszcze zdążę się zestarzeć lecz nie w najbliższym czasie, gdybym miał się urodzić jeszcze raz to tylko z Rapem.
|
|
|
krew ścieka po rękach i krzepnie na ubraniu, jestem słaby jakbym ważył tylko dziesięć kilogramów.
|
|
|
centymetry od ziemi - uniesiony jak anioł, mimo to powtarzam sobie, że świadomi przetrwają.
|
|
|
|