 |
to on w czasie mojego obłędu, który jak nikt inny tolerował i wytrzymywał ze stoickim spokojem, przypominał mi jak mam na imię czy o tym, że nie jestem nieśmiertelna. teraz kiedy go nie ma, boję się o własne zdrowie psychiczne. obawiam się o swoje życie.
|
|
 |
-hej. weź go sobie. jest cały Twój. - przepraszam, czy to żart ? bo wydaje się jakby był. - nie. mówię całkiem poważnie. - ale... dlaczego ? - powiedział, że Cię kocha. przez sen.
|
|
 |
i jak ostatnia frustratka próbuję wciąż na nowo i na nowo. nie potrafię pozbyć się nadziei, że za setnym razem może mi się udać. to tak jak z piciem zimnego kakao. pijesz i pijesz z nadzieją, że za którymś z kolei razem poparzysz swoje spierzchnięte usta. niewykonalne. ale nadzieja bierze górę.
|
|
 |
przysięgam, że już teraz skoczyłabym z tego cholernego dziesiątego piętra. skoczyłabym, gdyby tylko ktoś mi obiecał, że zobaczę Twój wyraz twarzy i wrzący z Ciebie żal, kiedy dowiesz się o mojej śmierci.
|
|
 |
znajdź mi kogoś na zastępstwo. kogoś kto będzie mrużył oczy przed słońcem tak jak Ty. kogoś kto będzie miał równie urocze dołeczki podczas uśmiechu jak Twoje. znajdź kogoś kto będzie w stanie uśmiechać się podczas pocałunku w taki sam sposób jak Twój. znajdź. życzę Ci powodzenia, bo uwierz że to jest nie wykonalne. znajdź. a obiecuję, że zapomnę.
|
|
 |
spotykasz na swojej drodze ludzi podłych, bezwzględnych. depczących doszczętnie Twoje ego. odbierających Ci każdą z perspektyw na przyszłość, zwiększając poczucie Twojej własnej beznadziejności. ludzi, którzy traktują Cię jak śmiecia. jak zero. jak nic nieznaczący element ludzkiego bytowania. właśnie wtedy, zastanawiasz się czym sobie na to zasłużyłeś? nie znajdujesz odpowiedzi. najgorsze przypadki, są wtedy kiedy ranią nas ludzie, którym nigdy nie wyrządziliśmy nawet w minimalnym calu podobnej krzywdy. dlaczego spotykamy takich ludzi? po to, aby wiedzieć jak to boli. aby zrozumieć jak bezwzględność potrafi uprzykrzyć życie. po to, abyśmy nigdy nie wyrządzili komukolwiek podobnego cierpienia.
|
|
 |
widzisz. bo Ty jesteś dla mnie jak ten cholerny letni wiatr, rozwiewający moje włosy podczas upału.
oczekiwany. upragniony. szybko utracony. jednym słowem - przemijasz z wiatrem w mgnieniu oka.
|
|
 |
te błahe momenty, kiedy siedzisz i nie wiedząc dlaczego uśmiechasz się do szklanki mrożonej kawy, trzymanej w ręku.
|
|
 |
takie słodkie czekoladowe oczy.
|
|
 |
bo ona miała wększy dekolt..
|
|
 |
Namacalny bezsens, gorzki posmak, życia niesmak.
|
|
 |
mała smarkula, a kocha tak bardzo.
|
|
|
|