od jakiegoś czasu duszę w sobie te wszystkie najgorsze myśli, uczucia. i niby przechodzi, i niby już jest dobrze, ale one są nieposkromione. przychodzą kiedy chcą, niszczą co chcą i niczym się nie przejmują.
i po co iść spać skoro mogę zrobić tyle rzeczy. mam przed sobą całą noc, kilka długich godzin i tylko ode mnie zależy jak je wykorzystam. mogę ułożyć sobie perfekcyjnie obmyślony do granic plan by spełniać marzenia, mogę zacząć żyć chwilą i zapomnieć o wszystkich zmartwieniach, ale po co ? wolę zostać w łóżku i bezbronnie przyjmować natłok myśli o Tobie.