Wieczór. Spojrzenie w niebo. W niebo pełne gwiazd. I Nagle dostrzegam tą gwiazdę. ,,nasza” gwiazdę. Wracają wspomniania, oczy szklą się łzami. A ja załamanym głosem szeptam; widzę cię, uśmiecham się przez łzy, spuszczam głowe na dół wyciągam z kieszeni paczkę fajek i zapalniczkę, bo pomimo wszystko dalej pamiętam jak nienawidziłeś tego jak paliłam. Zaciągam się dymem. Palę coraz szybciej. Bo palę by umrzeć. Wyrzucam peta na ziemię. Znowu patrze się w niebo, wyciągam paczkę fajek, palę i już nawet nie czuję jak strumieniami po moich policzkach lecą łzy. to wspomniania. Tak to jest moja pierdolona monotonia, aż chciałby by się powiedzieć; Welcome to my world !
|