 |
Czasami warto spróbować czegoś innego. Skręcić w przeciwnym kierunku. Wypić kawę bez mleka. Zasnąć bez ulubionej poduszki. Nie obejrzeć jednego odcinka serialu. Powiedzieć 'przepraszam'. Odwiedzić przyjaciela z podstawówki. Kupić coca colę zamiast pepsi. Przepuścić kogoś w kolejce, bo bardzo mu się spieszy. Ustąpić miejsca w tramwaju. Trzeba próbować, a nuż może to odmieni Twoje życie. [ yezoo ]
|
|
 |
Myślę,że Bóg chyba już traci we mnie wiarę. Ile razy można podawać pomocną dłoń komuś kto nie wyciągając żadnych wniosków za moment znów upada? / nerv
|
|
 |
życie to suka, ale w każdej suce można się zauroczyć. / nerv
|
|
 |
Mam złe myśli, sama się ich boję, ale przecież są takie realne. Chcę krzywdzić. Ot tak po prostu – chcę zadawać ból i przyglądać się temu z iskierkami w przećpanych oczach. Chcę tego. Chcę się odwdzięczyć za wszystkie krzywdy, chcę poczuć satysfakcję – przecież niecodziennie rozpierdala się komuś życie. Nie chcę się już gubić i upadać – chcę za to powodować zgubę i upadki i w dodatku pragnę szyderczo się z tego śmiać. Zaczynam się siebie bać, więc na moment odpędzam od siebie czarne myśli, ale wracają. Kurwa, wracają ze zdwojoną siłą. Chyba jednak będę musiała skazać kogoś na emocjonalną klęskę. Tak mi przykro. / nerv
|
|
 |
Kochasz go, kochasz i sama nie rozumiesz swojego absurdu. Przecież Cię rani, wciągnął Cię do swojego zainfekowanego bólem świata i choćbyś nie chciała współodczuwasz każdy Jego upadek. Niszczy Cię, tak po prostu, po ludzku, stopniowo stajesz się emocjonalnym wrakiem z nadzieję w obłąkanych oczach. I przecież masz tę pierdoloną świadomość,że trzymacie to kruche uczucie w dłoniach i wystarczy moment nieuwagi, jeden nierozważny krok, potknięcie i wszystko z hukiem wyląduję na stercie tak dobrze znanej Wam udręki. Mimo to jesteś przy nim, Jego ramiona są Twoim wszechświatem a oczy nieskończonością. Trwasz w paradoksie, który Cię przeraża a jednocześnie niemiłosiernie pociąga, kręci. Lubisz przecież tę brawurę. To nic,że z dnia na dzień świat może przestać istnieć – tylko dlatego,że zabraknie Jego – osoby, która gwarantuję przetrwanie, jest schronem i bywa zakładą. / nerv
|
|
 |
Życie jest zbyt krótkie żeby się poddawać. Walcz o to, co Twoje.
|
|
 |
Nigdy nie wiadomo, z jakiej racji przypomina nam się akurat to, a nie co innego. Pojawia się nagle, ot tak, nie pytając o pozwolenie. I nigdy nie wiesz, kiedy da ci spokój. Jedyne czego możesz być pewnym, to że, niestety, nawiedzi cię ponownie. Ale zazwyczaj to kwestia kilku sekund. I już wiem jak sobie z tym radzić. Wystarczy nie poddawać się temu zbytnio. Jak tylko pojawi się wspomnienie, należy niezwłocznie zostawić je samemu sobie, oddalić się natychmiast, bez żalu, nie idąc na żadne ustępstwo, pozwolić by pozostało nieostre, nie dać mu się wciągną. Tak, by uniknąć bólu. / tylko Ciebie chcę.
|
|
 |
Też tak masz? Że czasami nie chce Ci się sięgnąć po kubek, który stoi za wysoko, więc bierzesz ten pierwszy z brzegu, może być brudny? Że nie chce Ci się przyspieszyć, żeby zdążyć na autobus, a później wleczesz się kilka kilometrów w deszczu? Że nie masz ochoty na rozmowę z przyjaciółmi, wolisz posiedzieć sama w pustym pokoju ze szklanką whiskey w ręku? Że nie chce Ci się nawet myśleć i leżysz w milczeniu, przysłuchując się melodii jaką komponuje wiatr za oknem? Też tak czasami masz? Że nie chce Ci się żyć? [ yezoo ]
|
|
 |
1 Nie chciałam go kochać. Kurwa, miłość do niego była ostatnią rzeczą jakiej potrzebowałam w tym pokręconym momencie życia. Nie chciałam jego uśmiechów, bałam się czuć jego rąk owiniętych wokół mojej tali. Przerażała mnie perspektywa bycia z nim, a chyba bardziej przy nim. Bo przecież był trudny, zawiły – taki jak ja. A skoro ja sama nie mogłam uporać się z sobą to po co Boże stawiasz na mojej drodze podobnego człowieka? Oszalałeś. Chciałeś żebym poplątała się w tej pierdolonej, brudnej,szarej i bolesnej rzeczywistości. Ale dałam radę,możesz być ze mnie dumny.
|
|
 |
2 Tkwię wraz z nim w tym popierdolonym świecie i jest mi chyba łatwiej. Wspólnie balansujemy między melancholią a euforią. Razem ćpamy,pijemy do upadłego i budzimy się obok siebie w nieznanych nam miejscach. Niszczymy się i ranimy, ranimy i niszczymy i tak w kółko. Traktuje mnie jak śmiecia po to żeby po chwili pocałować mnie tak jak gdybym była całym jego światem. Chyba nie o to Ci chodziło Boże? Chyba mieliśmy być dla siebie schronem a nie zagładą, prawda? Chyba miał mnie z tego wyciągnąć, albo ja jego. Chyba planem nie było nasze wspólne stoczenie się z uśmiechami na twarzach i obłędem w oczach? Coś Ci nie wyszło Boże,coś schrzaniłeś – po prostu. / nerv
|
|
|
|