 |
paradoksem jest to, że najbardziej zabolało mnie w tym wszystkim złamanie serca, a z czasem zaczęłam się w owym czynie specjalizować, na narządach innych.
|
|
 |
Uśmiech przez łzy, to nic nie zmieni. Niczego nie da się naprawić, wyjaśnić, wymienić. [ PIH - Echo (Uśmiech przez łzy) ♥ ]
|
|
 |
|
Tak nagle z dnia na dzień wszystko może się zmienić. Nasze cale życie może obrócić się do góry nogami. Możemy stracić cos lub kogos bardzo cennego/ważnego, cos/kogs na czym/kim nam cholernie zależy. Tak nagle mozemy zachorować. Z nagłego braku sił możemy się poddać. Możemy upasć i już po prostu nie wstać. Możemy mieć już dosć wszystkiego, tych ciągłych walk i prób powstawania na nowo. Możemy tak nagle stracić ochotę na dalszą wiarę w to że się uda. Po pewnym czasie przestaje nas cokolwiek cieszyć. Tak nagle po prostu możemy umrzeć..
|
|
 |
|
Przestań winić wszystkich za to, że sam błądzisz.
|
|
 |
I codziennie przed snem błagam swoje serce, by się w nim nie zakochało ! [ ciamciaa ♥ ]
|
|
 |
Poczułam jego oddech na swojej szyi, jego dłonie na moich biodrach, jego miłość w moim sercu. Wszystko wróciło. [ ciamciaa ♥ ]
|
|
 |
powiedziała spróbujmy - dostała nieprzespane noce. / pih
|
|
 |
kiedyś trzeba postawić kropkę i napisać nowe zdanie.
|
|
 |
brak czucia w palcach, przemoczone skarpetki, mocno czerwony nos i policzki, śnieg pod koszulką, bałwan dumnie stojący na podwórku, włosy elektryzujące się do czapki spadającej na oczy, rękawiczki drapiące w dłonie, ochota na ciepłą herbatę, której nie mogę ziścić, zważywszy na to, iż umieram przy najdrobniejszym zetknięciu z czymś twardym, tudzież czajnikiem. dla Ciebie, cóż. i nie jest w porządku, uzależnienia są złe.
|
|
 |
pomyślałbyś, że to polubię? śnieg, zimę, mróz, czapkę i niewygodne rękawiczki? ba, zacznę to uwielbiać? pomyślałbyś, że zacznę śmiać się przy przewracaniu w zaspę i chętnie poprzestanę na wyjście na dwór w ten ziąb? pomyślałbyś, że będę lepić z Tobą bałwana, nie stukając przy tym nawet raz zębami z zimna? że będę się śmiać - kiedy trafię Cię kulką czy kiedy przestraszę się płatka śniegu opadającego mi na rzęsy? że będę, nie czując już ani nóg, ani rąk, zapewniać, iż jestem najszczęśliwsza, teraz, tak?
|
|
 |
liczba wskazująca na wzrost, wciąż powiększała cyferki. waga wahała się. ludzie przychodzili, odchodzili, śmieli się, kochali, ranili również. życie pomagało mi się wspinać, żeby tuż potem zepchnąć mnie na samo dno. uczucia się mieszały, poglądy się kształciły. jedno, przez te wszystkie lata, pozostawało niezmienne. przyjaźń.
|
|
 |
Stanąć na dachu, wywalić język i środkowym palcem pozdrawiać świat. Nucąc pod nosem "mam wyjebane", śmiać się w mordę czarnym kotom i pluć na wszystkich na dole. Zadzwonić do Niego, wyznać miłość, wyryć jego inicjały na tym cholernym dachu i na koniec przed skokiem w dół, życzyć szczęścia wszystkim bliskim. Wstrzymać oddech, by ostatni raz otworzyć powieki i kurwa ostatni raz zasnąć
|
|
|
|