|
Kochasz go, kochasz i sama nie rozumiesz swojego absurdu. Przecież Cię rani, wciągnął Cię do swojego zainfekowanego bólem świata i choćbyś nie chciała współodczuwasz każdy Jego upadek. Niszczy Cię, tak po prostu, po ludzku, stopniowo stajesz się emocjonalnym wrakiem z nadzieję w obłąkanych oczach. I przecież masz tę pierdoloną świadomość,że trzymacie to kruche uczucie w dłoniach i wystarczy moment nieuwagi, jeden nierozważny krok, potknięcie i wszystko z hukiem wyląduję na stercie tak dobrze znanej Wam udręki. Mimo to jesteś przy nim, Jego ramiona są Twoim wszechświatem a oczy nieskończonością. Trwasz w paradoksie, który Cię przeraża a jednocześnie niemiłosiernie pociąga, kręci. Lubisz przecież tę brawurę. To nic,że z dnia na dzień świat może przestać istnieć – tylko dlatego,że zabraknie Jego – osoby, która gwarantuję przetrwanie, jest schronem i bywa zakładą. / nerv
|
|
|
Nigdy nie wiadomo, z jakiej racji przypomina nam się akurat to, a nie co innego. Pojawia się nagle, ot tak, nie pytając o pozwolenie. I nigdy nie wiesz, kiedy da ci spokój. Jedyne czego możesz być pewnym, to że, niestety, nawiedzi cię ponownie. Ale zazwyczaj to kwestia kilku sekund. I już wiem jak sobie z tym radzić. Wystarczy nie poddawać się temu zbytnio. Jak tylko pojawi się wspomnienie, należy niezwłocznie zostawić je samemu sobie, oddalić się natychmiast, bez żalu, nie idąc na żadne ustępstwo, pozwolić by pozostało nieostre, nie dać mu się wciągną. Tak, by uniknąć bólu. / tylko Ciebie chcę.
|
|
|
1 Nie chciałam go kochać. Kurwa, miłość do niego była ostatnią rzeczą jakiej potrzebowałam w tym pokręconym momencie życia. Nie chciałam jego uśmiechów, bałam się czuć jego rąk owiniętych wokół mojej tali. Przerażała mnie perspektywa bycia z nim, a chyba bardziej przy nim. Bo przecież był trudny, zawiły – taki jak ja. A skoro ja sama nie mogłam uporać się z sobą to po co Boże stawiasz na mojej drodze podobnego człowieka? Oszalałeś. Chciałeś żebym poplątała się w tej pierdolonej, brudnej,szarej i bolesnej rzeczywistości. Ale dałam radę,możesz być ze mnie dumny.
|
|
|
2 Tkwię wraz z nim w tym popierdolonym świecie i jest mi chyba łatwiej. Wspólnie balansujemy między melancholią a euforią. Razem ćpamy,pijemy do upadłego i budzimy się obok siebie w nieznanych nam miejscach. Niszczymy się i ranimy, ranimy i niszczymy i tak w kółko. Traktuje mnie jak śmiecia po to żeby po chwili pocałować mnie tak jak gdybym była całym jego światem. Chyba nie o to Ci chodziło Boże? Chyba mieliśmy być dla siebie schronem a nie zagładą, prawda? Chyba miał mnie z tego wyciągnąć, albo ja jego. Chyba planem nie było nasze wspólne stoczenie się z uśmiechami na twarzach i obłędem w oczach? Coś Ci nie wyszło Boże,coś schrzaniłeś – po prostu. / nerv
|
|
|
1 - mam kurwa dość docinek co do mojej przeszłości – zrozum, syknęłam któregoś styczniowego wieczoru i mozolnie zwlekłam się z łóżka, wzrokiem nerwowo szukając bielizny. Nie odezwał się, leżał nadal z przymkniętymi oczyma jakby własnie walczył z rzeczywistością dobijającą się do jego powiek. – chodź tu – usłyszałam wreszcie zdecydowanym, męskim głosem – no chodź – powtórzył.
|
|
|
2 Podeszłam,położyłam się a on mnie przytulił. Nie był to jednak zwyczajny uścisk, nigdy nie przytulał mnie w ten sposób. To było coś magnetycznego, czułam jego ból spowodowany moją przeszłością, czułam pięści zaciśnięte na plecach, jego usta na moim karku – całowal mnie tak jakby właśnie mój kark wyznaczał mu granice wszechświata, boże ile w tym uścisku było miłości,ile pieprzonej nienawiści, ile niezrozumienia, i kurwa jednocześnie tak wiele akceptacji. Kochał mnie – zadawałam mu ból, doprowadzałam na granice,ale nie potrafił wyrzucić mnie ze swojego świata. Jest dla mnie, jest mój, jest moim światem, marzeniami których nigdy nie miałam, nie chcę go krzywdzić. / nerv
|
|
|
PÓKI JESTEŚ TU ZE MNĄ, TO MIEJSCE COŚ ZNACZY!
|
|
|
Jesteśmy niepokojący. Zachowujemy się wątpliwie nieszablonowo, pewnie odbiegamy od wzorców. Nie chodzimy za rękę, potrafimy nie odzywać się do siebie całymi dniami – nie z powodu kłótni, tylko ot tak – z braku czasu, bo akurat pochłania nas coś szalenie emocjonującego. Nie siedzimy godzinami przytuleni wpatrując się sobie w oczy, wystarczy,że wyjdziemy na strych zapalić blanta i między kolejnymi buchami stwierdzimy swobodnie,że jesteśmy dla siebie wszystkim. I czasami się niszczymy, pozwalamy sobie upadać i wcale nie spieszy nam się do wyciągania ręki w formie pomocy – autodestrukcja– musimy sobie na to pozwalać – paradoksalnie tylko po to żeby przetrwać w tym zainfekowanym znieczulicą świecie. / nerv
|
|
|
nie zbieram wrażeń,pierdolę wspomnienia `
|
|
|
znalazłam swoje szczęście. po dwóch latach życia dla zasady odnalazłam swoje meritum. mój sens ma metr osiemdziesiąt dwa, szare oczy i ciemne włosy, złożony jest z pierdolonych sprzeczności, które potrafią doprowadzić mnie na granice szaleństwa, ma umiejętność słuchania i proste rzeczy przedstawia w nieznany mi dotąd sposób. sens mojego istnienia często się spóźnia i parzy najlepszą pod słońcem herbatę. wrzuca mnie w śnieżne zaspy tylko po to,żeby później słodko przepraszać. mój sens czasami siedzi w oknie z szyderczym uśmiechem i jointem w ręce. i chyba nie potrafiłabym już żyć bez niego. / nerv
|
|
|
|