 |
mówią że szczęście dostaję ten kto go nie szuka. Ale ile można czekać w niepewności. W końcu trzeba podnieść dupe, ogarnąć się i poszukać tego chodzącego szczęścia z cudownymi i oczami i słodkim zapachem perfum.
|
|
 |
Czy ty nic nie rozumiesz? Nawet twój najlepszy kumpel opieprzył Cie za to jak się zachowałeś w stosunku do mnie. Za to że traktowałeś mnie jak szmate czy zabawkę.
|
|
 |
Ta jego ździwiona mina kiedy zapytał mnie kim chce zostać w przyszłości, a ja bez zastanowienia powiedziałam twoją żoną, panią Sz...
|
|
 |
Po chuj mi ta cała miłość? Ale jednak nie potrafie bez Ciebie żyć. Wpadłam w to cholerstwo nazwane 'miłością' po pas. Stałeś się uzależnieniem, codziennością. Daj szczęście, cholera daj mi Siebie.
|
|
 |
Najgorszę jest to kiedy siędzisz na ławce tuż obok mnie. Nasze łokcie się stykają, wręcz czuję twoją obecność. A po za tym nie mogę zrobić kompletnie nic. Choć tak cholernie chciałabym się do ciebie przytulić, pocałować. A nie mogę, nie mogę zrobić żadnego kroku w przód.
|
|
 |
Stałeś się łajdakiem. Zimnym draniem bez uczuć rozumiesz? A pomimo tego nadal pragnę twojej obecności obok mnie.
|
|
 |
Chce oddychac powietrzem, którym oddychasz Ty, patrzeć na gwiazdy,na które patrzysz Ty, spac w łóżku, w którym śpisz Ty, iść przez życie drogą, którą idziesz Ty, marzyc o tym o czym marzysz Ty, żyć tak jak zyjesz Ty. A niech JA i TY juz zawsze tworzy MY ?
|
|
 |
Jedni mówili Jej : ' Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki . ' Inni, że: ' Stara miłość nie rdzewieje '. A Ja mówię po prostu : ' W życiu bowiem istnieją rzeczy, o które warto walczyć do samego końca ' .
|
|
 |
Pędem wbiegła na szpitalny korytarz. Obijała się o ludzi, aż w końcu czyjeś silne ramiona mocną ją objęły. Spojrzała na wysokiego blondyna. Czuła się taka krucha, bezradna, jakby była ze szkła. Za delikatna na takie momenty. Poprowadził ją na krzesło. 'Mój brat. Przywieźli go. On tu jest, jest tu. A ja muszę z nim porozmawiać. Muszę go opierdolić za to, że tak szybko jechał. Gdzie on jest?' Wpadła w słowotok. Nerwowo ściskała w dłoni telefon. Chłopak nie opowiedział, a ona ze szlochem w ustach powtórzyła pytanie, które raniło jej wnętrze. 'Gdzie jest mój brat?' Blondyn jedynie pokręcił przecząco głową. Przez chwilę, nienaturalnie, nie wydusiła z siebie słowa. Wstała wolno i wyszła przed szpital. Deszcz oblewał jej ciało, czuła, jak wiatr otula jej ramiona. 'Boże. Ty chyba jednak nie istniejesz.' Powiedziała zachrypniętym, przepełnionym bólem, głosem. Zbierali ją później z ziemi; zmarzniętą, zapłakaną i przemoczoną. Nigdy już nie popatrzyła
|
|
 |
Zastanawiam się czy pamiętasz jeszcze te wszystkie nasze wspomnienia, chwile spędzone razem. Godzinne rozmowy przez telefon, pisanie do rana. Naszę pierwszę głębokie spojrzenie w oczy, pierwszy pocałunek, gest. Pamiętasz ?
|
|
 |
Puszczam naszą piosenke, pomimo że wiem że zaraz będę płakać i tęsknić za toba. Ale nie, ja musze. Przy tej piosence spojrzałeś mi głeboko w oczy, złapałeś za reke i śpiewałeś tekst piosenki w którym było jak jestem dla ciebie ważna, i ile dla ciebie znacze.
|
|
 |
I teraz w górę kieliszki z szampanem, pijemy za te wszystkie nieszczęścia, za facetów, za te pustaki, które mają więcej tapety na twarzy niż wynosi ich IQ , i w końcu za Nas, za te dziewczyny, czekające na swoje szczęscie!
|
|
|
|