 |
|
Dobra, Ty załatw smoka, ja biorę na siebie schody.
Znajdę je skubane i skopię im poręcz tak, że nie będą wiedziały, którędy na górę, a co!
|
|
 |
|
powiedz o czym mówią, gubię się w słowach,
które służą tylko po to, by Nas zaczarować
tak łatwo tu zwariować, minąć się z prawdą,
ten nonsens mnie zbudował, ja próbuje go ogarnąć.
|
|
 |
|
powiedz mi jak powinno być.
|
|
 |
|
rozprysnę się na milion kawałków i wpadnę Ci do oka.
|
|
 |
|
wyprałam emocje, właśnie suszą się na balkonie.
|
|
 |
|
niebo pękło z trzaskiem.
potłuczone kawałki księżyca uderzały z brzdękiem w okno.
|
|
 |
|
podobno to tęsknota wiąże ze sobą wszystkie rzeczy.
|
|
 |
|
(...) ja jestem obok, kłopoty won, bądź sobą.
|
|
 |
|
lepiej ostrożnie iść z tą myślą,
że może zdarzyć się wszystko.
|
|
 |
|
płyną chwile, niby inne a takie same.
|
|
 |
|
póki co wciąż się uczę, ogarniam człowieczeństwo.
choć czasami najpiękniejsza prawda to szaleństwo.
|
|
 |
|
nie mów o kłopotach.
widzę niebo, nie myślę.
|
|
|
|