Po lecie przychodzi jesień
Słoność zawodu po fajach uniesień
Żegnamy hossę, witamy bessę
Tam gdzie kres graniczy z bezkresem
Źródłem cierpień staje się źródło westchnień
Proszę uwierz mi naprawimy wszytko
Bliskość znika, gdy mi drzwi zamykasz przed nosem
Trochę krwi na chodniku pod blokiem zostawiam ci
Kopem w drzwi, w szybę ciosem i…
Krzyczę: ”Kocham” i nic nie słyszę z powrotem...
Pije, pije, pije, pije do nieprzytomności.
Gdy zabierasz coś mi to
ja robię coś Ci.
Jeśli daję w szyje, to robię to dla mojej przyjemności.
Ty nic nie pojmujesz, gdzie ja teraz się znajduję.
Chciałbyś mnie mieć, ale nie chciałbyś mnie, czujesz?