 |
|
Pragnęłam go tak, jak pragnęłam powietrza, by oddychać. Nie był to wybór – ale konieczność.
|
|
 |
|
Boli mnie, boli jak cholera. Boli mnie brak Ciebie. Nie sądziłam, że aż tak. Że, aż tak bardzo i bez wyjścia.
|
|
 |
|
i poczuła się szczęśliwa bo nareszcie był przy niej.
|
|
 |
|
a ty przechadzasz się wśród beczek z prochem z zapalonym lontem!
|
|
 |
|
Topię zaś w czarnej kawie to i owo. Lubię tęsknić.
|
|
 |
|
posłodzę Ci trochę ale pamiętaj, że to Ty będziesz spowiadać się ze mnie.
|
|
 |
|
Rozwieszam pajęczyny na żyrandolach.
|
|
 |
|
Ten pan, ta pani byli na siebie skazani.
|
|
 |
|
niech żyje niestabilność psychiczna.
|
|
 |
|
Noc, Szanowni Państwo, przywarła do okien.
|
|
 |
|
Zanotowała w pamięci, żeby kupić wodoodporny tusz. Może po to właśnie wynaleziono wodoodporne tusze. Nie na basen. Na ROZSTANIA. Wydłuża, pogrubia i maskuje to, że Twój świat kruszy się jak stare c
|
|
 |
|
Nigdy mnie nie kochał – szepcze – podły kłamca. Skąd wiesz? – pytam. – Ktoś mówi Ci, że jest noc. Pokazuje księżyc. Po dwunastu godzinach nazwiesz go kłamcą?
|
|
|
|