 |
Miłość: Takie oczywiste piękno. Naturalny koloryt subtelnej delikatności i łamiąca serce wrażliwość. Niosąca woń omdlenia, zastygające ciepło w środku.
|
|
 |
˙Trochę mi odbija z tej chorej miłości. Zaczynam płakać na komediach romantycznych dla trzynastolatek.
|
|
 |
' Jak się tak leży godzinami w nocy, to myśleniem można zajść bardzo daleko i w bardzo dziwne strony, wiesz ?
|
|
 |
-Mamo! kiedy będzie obiad? -Jak zrobię to będzie. -Mamo ! Idę na Impreze. -kiedy będziesz? -jak wrócę to będę.
|
|
 |
Wspomnienia wracają, norma.
|
|
 |
Pamiętaj by cierpieć z wdziękiem damy wielkiej, nie pisz nigdy by wrócił.
|
|
 |
Ma chwytać mnie za dłoń gdy będę szła tuż obok, śpiewać gdy i ja śpiewam. Uśmiechać się, gdy sama nie mam na to ochoty. Akceptować moje wady, uwielbiać moje zalety. Ma martwić się gdy nie odp. Patrzeć mi w oczy, doprowadzać do szaleństwa, do śmiechu - nie do łez. Troszczyć się gdy zachoruje. Być zawsze obok, Słuchać gdy przeklinam świat, Akceptować moje szaleństwa. Po prostu - Ma mnie kochać.Czy tak wiele wymagam ?
|
|
 |
Może nie wierzysz, ale gdy ona cię zrani przyjdziesz właśnie do mnie
|
|
 |
Widzę, jak Go boli to, że jestem szczęśliwa z innym. W sumie czuję satysfakcję.
|
|
 |
Widzę, jak Go boli to, że jestem szczęśliwa z innym. W sumie czuję satysfakcję.
|
|
 |
Lubię biegać po łące boso, jeść na dachu, chodzić zimą w białych spodniach, wydawać wszystkie pieniądze w jeden dzień, kochać bez zobowiązań...
|
|
 |
cały dzień oczekuję momentu, kiedy mogę zamknąć oczy, prymitywnie drżąc powiekami z obawy, że nie uda mi się przypomnieć rysów Twojej twarzy. marzę. marzę bez nadziei, ale z uśmiechem, że mogę Cię mieć chociaż w takiej postaci. zasypiam, starając się przypomnieć Twój zapach. kurczowo ściskając poduszkę prawie potrafię oszukać samą siebie, że przytulam właśnie Ciebie, że czuję Twoje kości miednicze, uwierające mnie w tył pleców. później najgorszy moment, budzę się, gwałtownie siadając na łóżku. po mojej koszuli ciekną strużkiem łzy. podnoszę powieki, wiedząc że znowu uciekłeś. spoglądam przez okno, siadając na parapecie. nie. najpierw odsuwam znicze, które mam przygotowane każdego dnia, żeby Cię odwiedzić. siadam obok nich i szepczę po cichu, żebyś dał mi chwilę na zebranie się i zaraz do Ciebie pędzę, żeby jak co dzień zostawić ślady szminki na Twoim imieniu, wygrawerowanym na marmurowej płycie.
|
|
|
|