Idę na balkon, w ręku szlug, telefon w drugiej, i napisałbym do Ciebie, ale jakoś brakuje słów, zadzwoniłbym do Ciebie, ale wiem, że tego nie chcesz, wybełkotał, że Cię kocham, tu jest źle i serio tęsknię... // Bonson.
Coś pękło, kiedy przyszła codzienność, i wiesz co, zaczęli żyć na odpierdol. Brak szkoły i pracy i kłótnie, bezsennoś i poszło się jebać im całe ich piękno.. // Bonson.