 |
z kim jesteś, gdy ja jestem sama? kogo całujesz, gdy serce me szlocha? komu wyznajesz miłość, gdy łzy płyną mi po twarzy?
|
|
 |
to, co czuła myśląc teraz o nim, to była taka delikatna melancholia tęsknoty połączona z napięciem i niecierpliwością dziecka czekającego na koniec wigilijnej kolacji, aby wreszcie rozpakować te prezenty pod choinką.
|
|
 |
namiętność sprawia, że przestajemy jeść, spać, pracować. burzy nasz spokój. obraca wniwecz całą przeszłość. nikt nie lubi, kiedy jego świat rozsypuje się na kawałki. dlatego ludzie zwykle starają się przewidzieć zagrożenie i go unikać, bo dzięki temu udaje im się podeprzeć kruchą konstrukcję, która i tak ledwo stoi. to inżynierowie minionych spraw. są tacy, którzy postępują inaczej: rzucają się na oślep w wir namiętności, w nadziei że ona rozwiąże wszystkie problemy. składają na barki innych całą odpowiedzialność za własne szczęście i całą winę za ewentualne niepowodzenia. są rozdarci między euforią, bo przydarzyło im się coś cudownego, a rozpaczą, bo jakieś niespodziewane zdarzenie wszystko zniszczyło. bronić się przed namiętnością, czy ślepo jej ulec? co jest mniej niszczycielskie? nie wiem.
|
|
 |
machanie czerwoną różyczką w blasku świec jest nudne. gadanie 'jesteś miłością mojego życia' jest nudne. 'masz piękne oczy' jest nudne. spacerowanie w świetle księżyca jest nudne. łażenie po teatrach z bukietem kwiatów jest nudne. słuchanie nastrojowej muzyki jest nudne. bo epoka romantyzmu minęła. sorry, nie te czasy.
|
|
 |
nie obchodziło jej, co inni o niej myślą. nauczyła się żyć po swojemu. w końcu doceniła życie. odeszła z wariatem, bo go pokochała. sama też była szalona.
|
|
 |
stworzymy wspólną bajkę. bajkę o miłości. idealną. bez wad i zazdrości. i będzie ona trwać od wieczora do godziny 6. by skończyć się wraz ze znienawidzonym dźwiękiem budzika. i tak co noc. wyimaginowana miłość. jesteś za?
|
|
 |
bawię się proszę Pana, bawię w dorosłą kobietę. nauczyłam się już malować oczy na zielono i usta ciągnąć czerwoną pomadką. ciągle się bawię w dorosłą kobietę, to tak jak mała dziewczynka zakłada za duże obcasy swojej mamy, na których nie może przejść metra, ale bardzo się stara. i ja się staram być dorosła, odpowiedzialna i silna. cokolwiek by się nie stało poradzę sobie sama. umiem już wykorzystywać swoje atrybuty, umiem malować paznokcie na czerwono. mogę udawać, że jestem dorosła, chyba nikt się nie zorientuje. ostatni tydzień dał mi sporo spokoju. złamałam paznokieć, wolę łamać obcasy. nie ma nic gorszego niż przeciętność, nie ma nic gorszego niż obojętność. jak zwykle jestem skłonna do przesady. lubię być ponad, lubię tańczyć nad przepaścią.
|
|
 |
nie szukam wrogów, nie szukam przyjaciół, nie szukam miłości, nie szukam wcześniej utraconych chwil, nie szukam nikogo i niczego, najpierw muszę sama się odnaleźć w tym świecie. a miłość? - miłość zawsze przychodzi nieproszona..
|
|
 |
rzuciła Go dziewczyna, którą pokochał bez granic i całkiem zaufał. może miała innego, może nie kochała. znienawidził ją jednocześnie wzbudził w sobie nienawiść do innych kobiet. postanowił się bawić nimi tak jak Ona to zrobiła. jedyne co mnie boli to to, że takich typów jest na świecie bardzo wiele. zastanawia mnie tylko jedno. dlaczego inne dziewczyny mają cierpieć za błędy tej, która odeszła? zastanówcie się, każdy jest inny, nie wszyscy są tacy sami..
|
|
 |
obserwuję jak to, co budowałam tyle czasu z łatwością, zaledwie w kilka chwil ulatuje bezpowrotnie. patrzę jak papieros robi się coraz krótszy, jak ogień miejsce przy miejscu wypala resztki bezsensownej miłości. dochodzę do momentu, w którym już nic nie da się zrobić. wyrzucam papierosa, tak jak Ty wyrzuciłeś mnie ze swojego serca. teraz widzę jak spada w dół, aby w końcu dotknąć dna, upaść na ziemię. leży, dalej słabo się żarzy. nikt go nie zauważa. koniec. papieros się wypalił, jak Twoje uczucie do mnie.
|
|
 |
wiesz, że uwielbiałam kiedy mnie całowałeś? wtedy czułam się, jakby słońce wybuchało mi przed oczami, jakby ktoś rzucał na mnie zaklęcie o twoim imieniu.
|
|
|
|