 |
wśród niezwykłych ludzi, zwykłych idiotów...
|
|
 |
zasady w tym bagnie toną
za którą ty jesteś stroną
zastanów się nad swą rolą
jak nie wiesz co mówisz to milcz
|
|
 |
kiedy myślę o ulicy często czuje strach
że psuje się od środka jak w najgorszych snach
|
|
 |
możesz mysleć że to 'koniec', ale nie mów
zniosę mróz ale zamarzłbym w tym słowie
to nie jest koniec! nawet jesli nie wiem co to jest,
to nie pozwolę nam zamknąc powiek...
|
|
 |
gdy nie masz nic do stracenia do zyskania masz wszystko...
|
|
 |
gdzie Ty byłaś?
zmarnowanych lat garśc, rzucam je w dół,
nie jest mi żal, wiatr wieje mi w twarz dumny ponad stan,
nie jest mi brak tych rzeczy ,które oni mają jeśli Tobie nie jest ich brak,
nie jest Ci brak?
nie potrzebuję rymów już...
zrobiłaś mi piękną krzywdę
chciałem ,żeby kochał mnie świat,
teraz? niech zniknie świat!
|
|
 |
nasza wartość jest większa niż wartość wymienna.
|
|
 |
nie jestem zbyt trudny, to rap jest łatwy...
|
|
 |
dobrze wiem ,że to przejdzie w końcu,
osiedlem przejde się w słońcu,
ale gdzieś w środku mam smutek głębszy niz kałuże za oknem.
|
|
 |
nie wymagaj odemnie niezmienności...
|
|
 |
tyle rzeczy spierdoliłem
uwierz wstyd mi dziś,
ale wiem że nie zamkniesz ramion
i będziesz tutaj zawsze Ty, mój prywatny anioł.
|
|
 |
jestem katem banałów,
rzeźnikiem stereotypów,
poetą syfu,
ramieniam i igłą dla chodników,
blokersem, studentem, egoistą i filartropem,
nie jestem ziomek kurwa twoim ziomem!
|
|
|
|