|
-tear. - a tear kochanie. przed rzeczownikiem łza dodajemy a. pamiętasz dlaczego? - tak proszę pani. bo jest rzeczownikiem policzalnym. ale ja płaczę ostatnio ciągle. widzi pani te spuchnięte oczy? tą szarość od rozmazanego tuszu? wypływająca z moich zielonych oczu łza, za łzą tworzą chyba wannę wody! a woda jest przecież niepoliczalna, prawda?
|
|
|
już nawet ni liczę ile razy dziennie płaczę bo, robię to ciągle.
|
|
|
trudno w to wszystko uwierzyć naprawdę.
|
|
|
stary przyjaciel w samych spodniach. zapinając pasek biegał po całym korytarzu krzycząc: gdzie jest pani pedagog! następny kumpel biegnący dwumetrowymi susłami, desperacko szukając pedagoga. co się dzieje! nie wiedziałam. ale widzę pana. trzyma kogoś i woła pomocy. po paru chwilach dotarło do mnie. zobaczyłam zakrwawioną czuprynę mojego przyjaciela. jego głowa bezwładnie opadała, a biała koszula do ćwiczeń była bordowa. podobnie jak cały korytarz. krew. wszędzie było pełno krwi. czułam jak od czoła w dół robię się lodowato zimna. nogi się pode mną uginały, a serce biło chyba szybciej niż niejednemu maratończykowi. oparłam się o płytki i czułam jak mdleję. już teraz wiem, że nie nadaję się na lekarza. gdy zobaczyłam krzywdę przyjaciela sparaliżowało mnie. tak się bałam. myślałam, że to koniec. życie przeleciało mi przed oczyma. potem gdy złapałam oddech desperacko chciałam się dostać do łazienki. nie wpuścili mnie. to był chyba jeden z najbardziej przerażających dni w moim życiu.
|
|
|
aby odnaleźć w sobie siłę. to jest dla mnie teraz najważniejsze.
|
|
|
nic nie idzie zgodnie z planem , wszystko sie rozpadnie. ludzie mówią żegnaj na swój specjalny sposób. wszystko, na czym możesz polegać i wszystko co możesz udać, zostawi cię z rana, a odnajdzie w nocy.
|
|
|
ostatnio straciłam wiarę chyba we wszystko. nie jestem pewna niczego. nawet jutra.
|
|
|
i już nie wiem czy kiedykolwiek będę szczęśliwa tak naprawdę.
|
|
|
wreszcie do mnie dotarło. wreszcie się przyznałam. Tobie i przed samą sobą. nie potrafię. za cholerę nie potrafię przyznać się do błędu. ale doszło do mnie, że przecież nie jestem idealna! jestem tylko człowiekiem i mogę popełniać błędy. mam do tego pełne prawo. tylko muszę się nauczyć przyznać do tego, że je popełniłam.
|
|
|
szczerość to podstawa. tak jest lepiej. wiele lepiej.
|
|
|
wyszłam z autobusu. podbiegłam z ciężką torbą do stęsknionej mamy. od razu poznałam Twoją blond czuprynę i tą blondynkę obok. lekko wbiłam Ci palca w żebro. odwróciłeś się i z ogromnym entuzjazmem zacząłeś mnie witać. nie wiem czy kiedykolwiek tak ogromnie cieszyłeś się na mój widok. miałam wrażenie, że gdyby nie Twoja dziewczyna, rzuciłbyś się na mnie i przytulił. wyciągnęłam do niej rękę - Martyna. - powiedziałam z uśmiechem. - Ola. - patrzyła na mnie z wielkim uśmiechem na ustach i tak jakby chciała się coś zapytać. w końcu spojrzała na Ciebie: to ta Martyna? - tak to właśnie ta Martyna. - powiedziałeś z takim dumnym uśmiechem. - i wszystko jasne! - uwieńczyła naszą rozmowę ogromnym uśmiechem na ustach. wiem, że dużo tych przeróżnych uśmiechów, ale każdy z nich był niepowtarzalny, to było niesamowite przywitanie.
|
|
|
nie mogę uwierzyć, że trzy najwspanialsze dni mojego życia dobiegły końca. ta wycieczka była inna niż wszystkie. mimo jęków po siedmiogodzinnym marszu na Baranią Górę i tak wspaniała piętnastka następnego dnia wdrapała się na Czantorię. piętnaście upadków przy schodzeniu. dobrze, że szłam z kumpelą za ręce. nasza impreza z tą okropną pizzą. nocne rozmowy z ekipą, ta niesamowita atmosfera. tego nie da się zapomnieć. wpadłam do rzeczki, a potem oblana przez kolegę. moja wychowawczyni z papierem toaletowym na nosie. " nie chciała się opalić ". i to wszystko uwiecznione zajebistą lustrzanką koleżanki. o! bym zapomniała. gra w butelkę i przebrania kolegi za dziewczynę. stanik, spódniczka, różowe okulary. wyglądał bosko. kisielki robione o północy. smutno mi, że to już koniec, ale z takimi wspomnieniami ciągle się śmieję. nareszcie się śmieję. nareszcie jestem szczęśliwa.
|
|
|
|