 |
szłam dzisiaj przez zaśnieżoną ulicę, a moje rzęsy kleiły się od nadmiaru białych śnieżynek, które niezdarnie pruszyły na moją twarz schowaną za brzoskwiniową chustą. zobaczyłam kobietę ciągnącą sanki z małym chłopcem. przypomniało mi się kiedy i ja byłam mała, a mama opatulała mnie w ciepły koc i sadzała na sanki. siedziałam cała ucieszona patrząc w białe niebo. odgarniałam rękoma śnieg, w okół sanek podczas jazdy, a tata tylko krzyczał, że pobrudzę rękawiczki. patrzyłam z zazdrością na zmarzniętego chłopca. myślałam o tym jaki jest szczęśliwy. nie świadom tego jakie okrucieństwa, przygotowało dla niego to podłe życie. jedynym jego problemem zapewne było to którą zabawkę powinien zabrać do przedszkola i to, że kolega nie chce z nim układać klocków. nie spodziewa się tego jak w przyszłości będzie cierpiał. tego ile zostanie mu zadanego bólu. nie ma pojęcia o tym ile wyleje łez przez ludzi, którzy teraz wydają się świetni kompanami, ponieważ biorą go na kolana i rozpieszczają słodyczami
|
|
 |
Uważała Go za ideał, mimo że ideały nie istnieją.
Dopiero po cierpieniu jakie jej sprawił zauważyła że jest bezuczuciową świnią.
|
|
 |
ja cierpiałam, ty się dobrze bawiłeś. teraz to ty pocierpisz, a ja... aha. ja też. / natczu
|
|
 |
Tak potrzebny mi Twój pocałunek co rano w szkole, wtedy zamykasz moje usta - nie wrzeszczę, nie kłócę się, nie obrażam innych, nie strofuję ich... Czasami zastanawiam się czy rzuciłbyś mnie, gdybyś zobaczył mnie po szkole - jako tą złą. Kiedy dasz mi buzi, odchodzisz i znikasz w gąszczu swoich spraw, to wiedz, że cały dzień, aż do następnego ranka spędzam na rzeczach, które nieprzystoją dziewczynie... Klnę, łażę na melanże, szlajam się nocą po mieście, kradnę fajki, robię rozróby i pierdole cały świat. Kochanie... Całuj mnie częściej i bądź blisko częściej, bo bez Ciebie staczam się jak głaz. / iosonoval
|
|
 |
Co w Tobie jest takiego, że nikt nie potrafi mi Cie zastąpić?
|
|
 |
'jeden papieros na uspokojenie myśli. drugi na opanowanie
tętna. trzeci na zapomnienie. następny, który już nawet
nie działa instynktownie zapalam i zaciągam się by czymś
zająć myśli.
|
|
 |
kłóciliśmy się. wyzywałam Cię od najgorszych. dostałeś kilka razy ode mnie w twarz. nie żałowałam, kiedy wyszedłeś trzaskając drzwiami. byliśmy kwita. płakałam, ale to nie miało dla mnie żadnego znaczenia. łzy w moim życiu stały się równie neutralną czynnością co mycie zębów. płacz w porównaniu do tego uczucia które mnie przepełniało, kiedy odebrałam telefon od jakiegoś starszego, zachrypniętego policjanta, mówiącego mi, że zginąłeś w wypadku, są niczym. uczucie, które rozdzierało moje wnętrzności od środka. to paskudne uczucie, jakby Twoją klatkę piersiową przygniatało coś w rodzaju kilkudziesięcio kilogramowego głazu. nic nie równa się ze świadomością, że moje ostatnie słowa, które skierowałam w Twoją stronę, brzmiały; 'życzę Ci, aby Cię szlag trafił!' te niewyobrażalne wyrzuty sumienia, jak gdybym to ja była sprawczynią tego wypadku. jak gdybym to ja zajechała Ci tą cholerną drogę.
|
|
 |
kocham troskę mojej buni, gdy siedzę w kuchni w bluzce na krótki rękach i spodenkach przed kolano a ona mi zaprzecza i mówi, że jest mi zimno, żebym się ubrała, bo się przeziębię. / kaaroo
|
|
 |
cierpienie ucichło. ból zaczął krzyczeć szeptem.
|
|
 |
Zaczęłam pić, kiedy myśli o nim nie chciały mnie opuścić. Budziłam się rano i zasypiałam wieczorem wciąż tęskniąc za nim. W swej głowie słyszałam jego głos, na swoim ciele czułam jego dotyk, na skórze wyczuwałam jego zapach. Myślałam, że uciekam przed nim, a tak naprawdę uciekałam przed sobą. Zapijałam swoje wspomnienia, swoją przeszłość, swoje szczęście. Gdy któregoś dnia obudziłam się z przeraźliwym kacem, z setkami myśli o nim i o tym co teraz dzieje się ze mną, kiedy uświadomiłam sobie, że tracę swoje życie, postanowiłam pogodzić się z tym, że go już nie ma. Postanowiłam nauczyć się żyć bez niego, tak samo jak nauczyłam się żyć z nim.
|
|
|
|