 |
Jesteśmy pierdolonymi masochistami
ten ból nas chyba podnieca
bo ciągle się nie zmieniamy
|
|
 |
potem gorzkie żale gorzkie rozczarowania,
to całe zamieszanie przez Twoje oczekiwania
i ból wbija się w pamięć robi gnój jak fama
nigdzie, nie możesz pójść mając sól na ranach
|
|
 |
'choć dobrze znasz prawdę i szukasz potwierdzenia
kiedy już ją dostajesz chciałbyś jej przeciwieństwa'
|
|
 |
świat ma chyba za nic, że jesteśmy na nim
|
|
 |
nie wywierajmy dzisiaj presji na ciszę,
by ktoś prędzej powiedział nam, to co chcemy usłyszeć
|
|
 |
Pod ziemią słychać jęki, uciekliśmy z lochów
Tu albo wierzysz w siebie albo giniesz w miejskim tłoku
|
|
 |
Rzucam rękawicę, prosto w twarz to wykrzyczę,
Że dla mnie albo płoną serca albo płoną znicze
|
|
 |
Jak korzenie drzewa, ja wciąż czerpię moc z planety
Pamiętam o przeszłości, na życie mam apetyt
|
|
 |
teraz wiem kto za mną stoi murem
I ufałem kiedyś ludziom, dziś, prawie w ogóle
|
|
 |
Wiesz, nieraz w moją stronę leciały kule
I nie raz prosto w twarzy wyłapałem jak dureń
|
|
 |
Miał być chleb i wino, już nikt nie ufa skurwysynom
To my, zwykli zjadacze chleba
Nikt z nas nie liczy, że pójdzie nieba
|
|
 |
Czujemy swąd jeśli jesteś fałszywym skurwysynem
W górze garda, na mordach zawsze prawda
|
|
|
|