 |
"kiedyś" musi kiedyś nastąpić, prawda?
|
|
 |
w zły dzień wolę wtulić się w Twoje ramiona, niż zeżreć 3 tabliczki ulubionej czekolady.
|
|
 |
kobieta cud, tak mówisz. Lecz gdy pójdzie coś nie tak... cud nigdy miejsca nie miał.
|
|
 |
nie myśl że tak łatwo dam o sobie zapomnieć, skoro podobno jestem 'nie do zapomnienia'
|
|
 |
chyba nie pasuję do tego świata.
|
|
 |
spotkanie na szkolnym korytarzu. znowu nie usłyszałam pospolitego 'cześć'. po raz kolejny moje serce zabiło szybciej, ale nie z miłości. to nienawiść, która mną włada. namawia mnie bym uderzyła Cię w twarz, ale wiesz co. kopnę w jaja, za wysoki na 'w mordę' jesteś.
|
|
 |
życzę Ci, byś przestał ćpać i zakochał się w dziewczynie, która będzie robiła to co Ty w przeszłości. marzę, by wystawiała Cię, gdy umówicie się na spacer, albo wmawiała jak bardzo kocha, gdy nie będzie tego czuła. a potem rzuciła Cię, jak zepsutą zabawkę w kąt, bo pragnę byś cierpiał tak samo jak ja.
|
|
 |
nie oszukujmy się więcej i tak nie będę Twoja mimo wszelkich błagań.
|
|
 |
siedziałam już trzydziesty piąty dzień w domu. inni cieszyli się wakacjami, a ja wciąż okupowałam komputer. byłam załamana. każda sekunda bez niego była jak najgorsze katusze. 'nie wróci' - myślałam. bezradna usiadłam na podłodze w pokoju. próbowałam porozmawiać z sufitem, ale nie odpowiadał mi. przyjaciele, którzy odwiedzali mnie każdego dnia tracili siły. płakałam i paliłam zielonego marlboro. moje serce pękało z tęsknoty. usłyszałam pukanie do drzwi. otworzyłam je. dostrzegłam znajomą sylwetkę. nie powiedział nic, po prostu przytulił, kołysał w ramionach. znowu obiecywał, iż nigdy nie zostawi, a ja głupia uwierzyłam.
|
|
|
|