 |
Mieliśmy być poza krzykiem, ale ten wrzask wyszedł prosto od nas, byliśmy twardzi, silni i chamscy,a teraz jesteśmy mali, zagubieni i przerażeni, łamiemy sobie nawzajem serca, łamiemy sobie klatki piersiowe, a ból jest tak rzeczywisty, jakbyśmy mieli złamania otwarte i takie to wszystko obrzydliwe,takie chujowe i nie do pojęcia, bo przecież, to była miłość, nadal jest przecież, tylko, tylko, że kurwa już niedługo i patrzę na niego i mam przed oczami zegar i mam ochotę krzyczeć, nie przestawać krzyczeć, ale nie, nie mogę, a jego dłoń przesuwa się po moim biodrze i ja to uwielbiam i kochamy się, długo, brzydko i niesamowicie dobrze i trochę rozpaczliwości w tym jest, trochę jakby wszystkiego "na zapas", żeby nie brakło, żeby nie żałować, że za mało, chociaż zawsze będzie za mało i zasypiamy, przykryci tak jakby kołdra chroniła przed złem świata i zatrzymywała czas, chowamy głowy w ramionach,w klatkach piersiowych, splatamy dłonie, zaciskamy powieki, udajemy, że wcale nie chce nam się wyć
|
|
 |
lekarz mnie pyta co ćpałem skurwiel nie wierzy że serce można zatrzymać żalem
|
|
 |
Niestety wiara i nadzieja gasną częściej niż latarnie
|
|
 |
Żebyśmy chociaż rok przetrwali, bo o więcej nie jestem w stanie prosić, nie mam na tyle odwagi.
|
|
 |
Słuchaj, kochanie, to nie tak, kocham cię, kocham cię każdą swoją żyłą, każdym swoim włosem, obojgiem uszu i oczu, dziurkami nosa, skoliozą, paranoją, próchnicą, mózgiem, stopami, jesteś dla mnie wszystkim, klejnocie, góro cukru, kocham cię, [...] uciekajmy, mamy jakieś pieniądze, znajdźmy jakiś motel, kupmy odgrzewaną pizzę z mikrofali i frytki, a przede wszystkim dwie butelki wina, i wejdźmy do wanny, umyję cię, scałuję z ciebie wszystko, umyję cię, wytrę ręcznikiem, położę do łóżka, i zacznę całować, i mówić ci, opowiadać cały świat, całować cię w usta, szyję, nos, oczy, czoło, uszy, splot słoneczny, ręce, palce, paznokcie, łokcie, piersi, sutki, pępek, brzuch, kolana, stopy, knykcie, łydki, kostki, pachwiny, cipkę, duszę; obejmiesz mnie nogami i chuchniesz mi w twarz srebrem; zamienisz mnie w księcia; ja ciebie w kobietę; ty mnie w mężczyznę; zamienimy świat w lunapark; zło w mrożoną oranżadę; wojnę w popcorn; nienawiść w papierosa po obiedzie. Chodź, chodź, chodź, to nieprawda, ja
|
|
 |
Kurwa jasna, jak bardzo, jak bardzo, ale to jak bardzo, jak katastrofalnie bardzo chcę się z nią teraz kochać.
Uciekajmy z tej pieprzonej szopki, wybierzmy najtańszy z cywilizowanych scenariuszy, znajdźmy czystą pościel, wannę, kupmy w dyskoncie najtańsze zapachowe świeczki, umyjmy się, wytrzeźwiejmy, wypijmy tylko butelkę bułgarskiego półwytrawnego za osiem złotych i wtedy to zróbmy, niech to trwa wieczność, i niech to będzie czymś większym niż seks i większym niż życie.
Ale zrobić to w tym namiocie, to jak zrzygać się na ołtarz.
|
|
 |
Wtula się, bo w końcu zrozumiała, co to znaczy, że ktoś mógłby się za nią dać publicznie rozstrzelać.
|
|
 |
Nie zostawię jej.Nie ma takiej możliwości. Nie dzisiaj, nie teraz, i w ogóle nigdy.
|
|
 |
Dajcie mi tyle piwa, żebym mógł wyszczać swoje serce.
|
|
 |
Gdybać to sobie można, ale gówno to komukolwiek dało, wybacz moją łacinę.
|
|
 |
Nie umiesz przewidzieć przyszłości, ale normalnym jest, że istnieje logika przyczynowo-skutkowa, że nie ma czegoś takiego jak ekstremalnie zły pech, jak przeznaczenie, jak piątek trzynastego, że owszem, otacza cię układanka, ale pewne rzeczy po prostu nie powinny mieć miejsca. Niektóre zbieżności nie powinny mieć miejsca. Kurwa, nie żyjemy w tarocie.
|
|
 |
Z oczu bije mu wyraźny, biały neon z napisem: Pierdolisz Piękne Farmazony.
|
|
|
|