 |
potraktował mnie jak bezpańskiego pieska. suczkę, którą należy przyjąć do siebie. przyjął, jak najbardziej. zabawił się kilka razy, zachwycony tym jaka jestem cudowna. no ale potem znalazł inną, z lepszym rodowodem, i wyrzucił mnie na próg. jak śmiecia. niepotrzebnego.
|
|
 |
nie On był moim celem życiowym. chciałam tylko odnaleźć miłość...
|
|
 |
mając Ciebie u boku - mogłam śmiało napierdalać o szczęściu.
|
|
 |
pamiętam wieczór, kiedy zadzwoniłam do Niego i poprosiłam, żeby poprosił do słuchawki swojego kumpla, który prawdopodobnie z Nim był. bez słowa spełnił moją prośbę. dalsza część wieczoru była równie pozytywna - długi spacer z owym kumplem przy zachodzącym słońcu, cudowne rozmowy i buziak na pożegnanie. nie przypuszczałam tylko, że potem usłyszę o sobie opinie zwykłej dziwki, która przelizała się z kolesiem na pierwszej r a n d c e. uwielbiałam kiedy tak pięknie ubarwiał rzeczywistość, trochę po naszym rozstaniu.
|
|
 |
już nawet nie potrafiłam płakać. żyłam jedynie w chorej agonii nie bardzo zdając sobie sprawę z tego, co się dzieje. nie uśmiechałam się. oddychałam, jadłam, aby dostosować się do innych. i wtedy wrócił - mój prywatny dostawca łez zawitał, aby uatrakcyjnić moje życie. zapewnić mi zapasy bólu.
|
|
 |
miłość? fajna, fajna, ale limit mi się skończył, a żal mi kasy na wykupienie pakietu.
|
|
 |
powiadom mnie o końcu świata jeden dzień przed. może wtedy odważę się powiedzieć Ci, jak mocno kocham. zobaczymy.
|
|
 |
powodzenia na nowej drodze życia z tym plastikiem, kochanie. trzymam za Was kciuki i mam nadzieję, że wybranka Twojego serca nie rozpuści się pod wpływem wysokiej temperatury, na solarium.
|
|
 |
- przegiąłeś! - wykrzyczałam podczas podnoszenia się z zaspy. strzepałam z siebie po wierzchu biały puch, zaczynając Go gonić. opętana furią, nabrałam tajemniczych mocy i bez problemu Go dogoniłam, oczywiście nie dopuszczając do siebie myśli, że to On zwolnił, no bo jakby inaczej. po drodze złapałam w dłoń garść śniegu, i będąc jakieś pół metra za Nim wymierzyłam cel. obrócił się szybko i powalił mnie na ziemię, przygniatając z całych sił. - zimno, zimno, zimno! złaź! - krzyczałam, czując jak coś zimnego dostaje mi się pod ubrania. nie widząc reakcji z Jego strony postanowiłam zboczyć z wcześniej obranego tonu. - proszę, kochanie... - pisnęłam wręcz. nachylił się i złożył długi pocałunek na moich ustach. - też Cię kocham. - szepnął z chamskim uśmiechem.
|
|
|
|