 |
`chodź zabiorę cię w krainę gdzie brak stresu i zmagań
gdzie marzenia stają się realne bez żadnych wymagań
chodź opowiem Ci to czego nikt nie opowiadał
śpij tak jeszcze chwile odcięty od świata, błagam..
|
|
 |
spraw, bym wypuszczając z pomiędzy spierzchniętych warg jasny dym, czuła się lżejsza i pozornie wolna, zamiast liczyć centymetry dzielące mnie od dna. zastąp przesłodzoną herbatę, która od niedawna umila mi dopieszczone gorzkimi łzami wieczory. wyrzuć ten ten stary, wyleniały koc i chodź, przytul mnie mocno. przecież nie możesz pozwolić bym upadła. pomóż mi zrobić tych kilka dużych kroków, abym mogła wreszcie dojść do siebie./nieswiadomosc
|
|
 |
całkiem przypadkiem, może w autobusie, pośród rozgadanych, ciasno ściśniętych ludzi, może na szkolnym korytarzu, gdy przechodziła obok którejś z klas, albo na chodniku, mijając śpieszących w różne miejsca ludzi. nie wiedziała gdzie usłyszała urywek czyjejś wypowiedzi, mówiący o czymś bardziej potrzebnym niż tlen. czasem próbowała się tego pozbyć, ale dziwne zdanie usilnie wracało i jak mantra krążyło z myśli do lekko rozchylonych ust. aż w końcu mimowolnie, wypowiedziała to głośno. całe zdanie, cztery wyrazy, streściła w jednym, krótkim - on./nieswiadomosc
|
|
 |
chodź, pokażę ci, jak bardzo chcę, byś był.
|
|
 |
|
Czasem masz chwile zwątpienia, wtedy nie ma nic znaczenia, kiedy doceniasz wspomnienia -
zmienia się twój punkt widzenia. / Pono - Chwila zwątpienia
|
|
 |
prawdy nie było też, tylko totalne złudzenie,
|
|
 |
Czasem kłamię, kiedy pytasz czy u mnie wszystko dobrze.
|
|
 |
I wiem że na pytanie "Kim dla Ciebie jestem?" nie znasz odpowiedzi.
|
|
 |
, miłość bez wzajemności jest jak pytanie bez odpowiedzi .
|
|
 |
jakby przez mgłę, niewyraźny kontur dawnych uczuć, błądzący na ulicy wśród tysiąca innych serc. kilka łez, które upadły na zakurzony chodnik, spłynąwszy najpierw z chłodnych policzków, nie wyparowały. miła woń nadchodzącej wiosny rozchodzi się w powietrzu, napawając wszystkich nadzieją i ciepłem, w zmarzniętych sercach, przekazywanych ot tak, z rąk do rąk, przeobrażonych teraz w coś na wzór głazów o dziwnym kształcie. nikt spośród nich, pędzących po swoich sprawach, mijających się bez cienia wspomnień, nikt nie pamiętał, czym jest miłość./nieswiadomosc
|
|
 |
pełne pożądania oczy, nienasycony wzrok, głodne spojrzenie, którym obdarzał mnie przez większość czasu, czy patrzyłam na niego czy też nie. nawet wieszając firanki czułam jak płoną jego oczy, wodząc byle jak po moim ciele. nie szukał we mnie ideału, do którego tyle lat świetlnych mi brakowało. nie szukał kogoś, kto nadaje się na okładkę, gotowego wystąpić przed wszystkimi, z pewnością swojej urody. a przecież mógł taką mieć, przechadzając się ulicą, spotkałby ich co najmniej kilkanaście. ale mimo wszystko chyba byłam pewna, że pokochał właśnie tę moją niedoskonałość. te nijakie oczy, które rozmarzone wpatrywały się w jego, ten niski wzrost, dzięki czemu zawsze czułam że mnie chroni, te dziwnie wykrzywione w uśmiechu usta, które chciał czuć od nowa i wciąż. nawet to, że zawsze zostawiam pusty papierek po czekoladzie w lodówce, też pokochał./nieswiadomosc
|
|
 |
Głębokie słowa ukryte są w prostych gestach.
|
|
|
|