 |
pryskam się namolnie tym zapachem. uwielbiał go. napawał się jego drobinkami osadzonymi na mojej skórze. szeptał, wydychając gorące powietrze na moją szyję. dokładam kolejną dawkę truskawkowej woni, która z każdą minutą jest coraz mniej intensywna i żałuję tylko, że wspomnienia jego słów nie ulatniają się tak szybko.
|
|
 |
tamten uśmiech, plany wedle których nie powinien teraz znikać. resztki tuszu w okolicach oczu. bezproduktywne próby oderwania się od myśli o nim - nie zapomnienia, a zatracenia się choć na chwilę w innym świecie. ciche błaganie o spokój w kolejnej spazmie płaczu. "kocham Cię ciągle", które nie pozwala nawet drgnąć naprzód.
|
|
 |
poczekaj na mnie trochę, pakuję wrażeń torbę, za duże przywiązanie do dłoni, piersi, bioder.Ogromny głód oddychania, śniadania i kolacje, tak lubię spać, chcę się kochać, chce mylić się i mieć rację
|
|
 |
tamten odwyk od uczucia i desperacko ukochanych przez zmysły detali tego człowieka trwał dwa lata. ani w jednym dniu tamtego okresu nie czułam się tak jak teraz.
|
|
 |
Ty wiesz, nie wszystko złoto co się świeci , a ja wiem, że na mnie lecisz
|
|
 |
dziś znów w plenerze chlanie a nie modna biba, jestem z tych co wolą szary chodnik niż czerwony dywan
|
|
 |
pod ciężkim śniegiem uginały się dachy ja gdzieś tam z walkmanem szedłem, grały mi rapy
|
|
 |
w dwóch słowach mistrzowski relaks i gdybym miał wybrać jedno miejsce to tu i teraz
|
|
 |
hip-hop wziął mnie pod skrzydła jak air force'y i timberlandy i chuj, że nie dał mi forsy na timberlandy
|
|
 |
niech już się nie odzywa, nie podaje mi kolejnych argumentów co do tego, że tak będzie lepiej. niech nie powtarza jakim jest szczeniakiem, niech już mnie nie przeprasza. niech milczy. to niemożliwe, by przez miesiąc znajomości przywiązać się do kogoś na tyle, by sobie nie poradzić. oddycham; z książką o, bo jakby inaczej, miłości w ręku i torsjami żołądka podczas odszukiwania siebie we wszystkich wzmiankach o tęsknocie.
|
|
|
|