 |
za wszystkie chwile spędzone dziś razem. za Twoje, za moje, za zdrowie, za nasze. za wszystkich tych, którzy wierzą w nas i nie chwieją się jak chorągiew, gdy wieje wiatr. za zdrowie wszystkich, zebranych na sali. za zdrowie pięknych pań - moich ziomali. za naszych przyjaciół, za naszych starych, za Ciebie, za mnie, za tych, co tu zostali..
|
|
 |
usta wypełni z backstage’u zimna wódka, klub zostanie pusty jak po tej wódce butla.
|
|
 |
tak wiele mam Ci dziś do powiedzenia, tak bardzo szczerze, wierzę, że jest sens.
|
|
 |
co mówię ja : schowaliśmy się przed deszczem. co słyszy mój tata : byliśmy wypić browara.
|
|
 |
zabiorę Cię tego lata na koniec świata, ej małolata zróbmy tu to tak, wezmę czteropak.
|
|
 |
we dwoje gdzieś, coś, powymiatać w naszych klimatach.
|
|
 |
czysty chillout umila nam czysta tequila, zapach grilla, tylko Ty i ja i ta chwila.
|
|
 |
to nasza miłość i przyjaźń, ogłaszam i popijam.
|
|
 |
nie wierzyłam w przeznaczenie. cały ciąg wydarzeń, wszystkie kontuzje, mniejsze czy większe, dały mi jednak czas wstrzymania. z prawdopodobieństwem wstrząsu mózgu, hamowałam jedynie łzy, będące połączeniem bezsilności i irytacji. leżałam w łóżku, a głowa nie wytrzymywała czytania. rozmyślenia, analizowanie wszystkiego i jakiś obcy głos, który uświadomił mi, iż w całym tym braku czasu, pomyliłam w życiu zakręty.
|
|
 |
potrzebowałam tego kubła zimnej wody. jakiegoś plaska w twarz, który uświadomi mi, co robię. tej szczerości i wyrzucenia mi podłych posunięć, które zaczęły znajdować się na porządku dziennym w moim zachowaniu. i ruszyło mnie tam, w okolicach mostka - a jednak serce spełnia trochę ważniejszą rolę, niż umożliwianie egzystencji. mając przed sobą tak rzeczywistą perspektywę stracenia tego wszystkiego, z zaciśniętym gardłem przyjmowałam w końcu informację, że w pojedynkę nie dam rady w życiu. nie bez niej.
|
|
 |
jeden problem mniej, jeden problem więcej,
jeden zwykły dzień, zamienia w kamienie serce.
|
|
 |
już mnie nienawidzisz to było jasne
wszystko się tak kończy jak mówie prawdę.
|
|
|
|