 |
i znowu to samo, znowu miałam cholerną nadzieję że będzie idealnie a jednak, może po prostu nie jest mi pisane szczęście, kto wie strasznie żałuje że moje starania w stosunku do Ciebie idą na marne, zachowujesz się jak gówniarz który nic nie docenia.
|
|
 |
dzięki Tobie skumałam że ten brzydki świat jest piękny i nie liczy się tutaj nic tylko momenty.
|
|
 |
nie odstaw tu czegoś bo zniszczysz wszystkie plany, wiesz, tylko przypominam, przecież wciąż sobie ufamy, przecież wciąż się kochamy, wciąż myślimy o tym samym, zrobimy coś żeby te geny się wymieszały.
|
|
 |
ile szczęścia w sobie, ma każda mała rzecz ?
|
|
 |
brak jakiegokolwiek sensu mojego istnienia.. / koosmaty
|
|
 |
i nie wmawiaj mi , że się starałeś. bo to nie Ty nie spałeś do czwartej, martwiąc się, a później dowiadując iż dobrze bawiłeś się na imprezie. to nie Ty chodziłeś smutny, gdy tylko coś było nie tak. to nie Ty .. - z resztą Ty nic nie robiłeś. / veriolla
|
|
 |
tak cholernie ciężko było mi powiedzieć mu: ' nie rób sobie nadziei '. wiedziałam , że mówię to za późno - parę słów i czynów za późno. ale musiałam - bo nie chcę żyć w taki sposób. / veriolla
|
|
 |
napieprzali się po twarzach z całej siły. leżeli na sobie - raz jeden, raz drugi. dwaj przyjaciele, którzy byli dla siebie jak bracia - nierozłączni, zawsze gotowi zabić za siebie. rozłączył ich jeden , z pozoru głupi pretekst - miłości do jednej kobiety. rozwalali sobie twarze, obijali żebra turlając się po asfalcie. nagle wkroczył między Nich, On. spojrzał tym swoim wzrokiem, którego zawsze tak panicznie się bałam i robiłam wszystko by go unikać. podniósł ich z ziemi, stając między Nimi. wyzywali coś jeszcze chwile do siebie, ale gdy krzyknął - jakby odebrało im mowy, zamilkli. czuli przed Nim respect - zawsze. szanowali Go bardziej niż matki - wiedziałam to doskonale. w końcu to On stworzył całą ich ekipę , On był na czele. ja nigdy nie potrafiłam się z tym pogodzić - i nie chodziło o pozycję w ekipie. chodziło o zwykłe życie prywatne - w którym nie potrafił przestawić się na opcję: miłość = równość. / veriolla
|
|
 |
stałam na przeciwko Niej próbując powstrzymać jakikolwiek odruch nienawiści. uśmiechałam się lekko - by zakryć wkurwienie. miałam ochotę walnąć Jej w twarz mówiąc: ' za kogo Ty się kurwa masz?', jednak milczałam. wiedziałam , że ma przewagę nade mną. w końcu była tą Jego cholerną, pierwszą miłością. / veriolla
|
|
 |
stałam na przeciwko Niej próbując powstrzymać jakikolwiek odruch nienawiści. uśmiechałam się lekko - by zakryć wkurwienie. miałam ochotę walnąć Jej w twarz mówiąc: ' za kogo Ty się kurwa masz?', jednak milczałam. wiedziałam , że ma przewagę nade mną. w końcu była tą Jego cholerną, pierwszą miłością. / veriolla
|
|
 |
stanął tyłem do mnie, trzymając w ręku butelkę piwa. stałam zszokowana, nie umiejąc wydusić z siebie ani jednego słowa. stał twarzą w twarz z tym skurwielem. odsunął mnie na bok. widziałam jak Jego ręce drżą ze zdenerwowania, a z oczu bije nienawiść. nie bałam się, absolutnie. byłam pewna tego , że jeżeli koleś z naprzeciwka wykonałby jakikolwiek ruch - zmiótł by Go z powierzchni ziemi. / veriolla
|
|
 |
a gdy mówisz mi jak bardzo ważna dla Ciebie jestem, i , że jesteś dla mnie zawsze - niezależnie od wszystkiego, jedyne co potrafię Ci powiedzieć to: ' idź połóż się spać, jutro zapewne będziesz miał kaca'. tak, umiesz to powiedzieć tylko wtedy gdy wypiłeś za dużo. / veriolla
|
|
|
|