 |
- Miłość jest wspaniała. Uskrzydla Cię. - spojrzał na mnie, jednak jego słowa nie współgrały z mimiką twarzy. Kompletnie nie wierzył w to co mówi. Ja chyba również nie wierzyłam. Miłość uskrzydla? Nie. Ona pogrąża w otchłani piekieł. Przytulił mnie do siebie i posmutniał. - Szkoda tylko, że nie uskrzydla Cię ta miłość, która powinna. Żywa. - dodał z łamiącym się głosem a ja w tej chwili runęłam. Emocje, które trzymałam w sobie, znowu odnalazły drogę ewakuacyjną. Wie. Widzi wszystko to czego inni ludzie nawet się nie domyślają. Pamiętam, zna mnie jak nikt inny, dlatego rozmowy z nim bolą i przytłaczają. Dla niego jestem niczym otwarta księga w starej oprawie i prostym wydaniu z uwzględnionym streszczeniem. - Nienawidzę Cię za to, ze tak cholernie Cię kocham i za to, że Cię nie było. - wymruczałam nieco żartobliwie i odsunęłam się by spojrzeć na jego łobuzerski uśmiech. - Od tego ma się przyjaciół mała, ale masz ze mną przejebane, nic już nie ukryjesz. - dodał przepełniony dumą.
|
|
 |
Nie sprząta, nie pierze, ale zajebisty w łóżku.
|
|
 |
Gdy w końcu powiem 'Kocham Cię' jakiemukolwiek mężczyźnie, będę jak pokonany generał, który przekazuje wrogowi swój miecz.
|
|
 |
Moje życie opiera się wyłącznie na jedzeniu dlatego tak mi na tym zależy.
|
|
 |
Kotuś, skorzystam z passów, chociaż mówiłem, że nie potrzebuję ich. Jesteś moim promykiem wiesz? Promykiem nadziei, kochaną istotką która narobiła bałaganu w moim życiu i nie zamierza go posprzątać. Poznaliśmy się w nietypowych okolicznościach, dwie zagubione dusze poszukujące sznuru który mógłby je zjednoczyć. Nie potrzebowaliśmy sznuru, potrzebowaliśmy rozmów i spędzenia ze sobą choćby pięciu minut we dwójkę. Tyle wystarczyło by doznać uczucia, które w nas zwyczajnie zanikało. Tyle wystarczyło by pobudzić najwspanialsze emocje i rozpalić ogień w oziębłych sercach. Ilekroć mówisz, że jesteś słaba mam ochotę krzyknąć. Nie jesteś słaba, jesteś zmęczona życiem a to różnica. Jesteś najsilniejszą kobietą jaką znam i ludzie którzy widzą, że upadłaś, niech więcej nie powtarzają, że się staczasz. Przeciwnie, niech mają tą pierdoloną świadomość, że Ty dopiero zbierasz siły i bierzesz rozbieg by ich wszystkich zaskoczyć swoją niezwykłością. Pamiętaj. / M.
|
|
 |
Skarbie, On Cię krzywdzi. Jak Ty możesz znosić ciężar tego bólu? Jak po każdej awanturze możesz wracać do niego pierwsza? Jak po każdym uderzeniu, które kieruje w Twoją stronę, Ty wciąż możesz spoglądać na niego z tą samą miłością? Jak po skręcaniu się nocą z bólu i wylewaniu łez z poduszkę Ty piszesz, że go kochasz i wpuszczasz tego tyrana do mieszkania. Jak możesz znosić zachowanie tego skurwiela, który traktuje Cię jak worek treningowy i nic nie znaczącą szmatę? Jak możesz bronić go w chwilach w których pokazujesz mi swoje blizny i sine żebra? Jak możesz wybaczyć mu niszczenie swojej psychiki? Jak możesz czuć tą samą miłość, skoro przez niego zażywasz tabletki i poszukujesz ujścia w niepoprawnych formach odreagowania? Jak możesz żyć w przekonaniu, że on się zmieni? Jak możesz z uśmiechem mówić, że miłość pomoże wam to przetrwać, że ona go uskrzydli i zrozumie pewne kwestie? Aniołku, powiedz mi.. Jak?
|
|
 |
Niezdarnie usiadłam na schodach przed domem i odpaliłam papierosa. Tęsknie za swoim starym otoczeniem i niektórymi ludźmi, za znajomościami, za błędami i tym ścierwem, które każdego dnia mijałam. Brak mi toksyczności w powietrzu, brak mi adrenaliny, brak mi niepewności i zawahań. Cholera. Czuję jak ktoś siada za mną i obejmuje mnie z całych sił. Łzy spadały na moje odsłonięte ramię, spuściłam głowę i cicho westchnęłam, próbując opanować nerwy. Zaczęłam drżeć ze złości, zaciskałam pięści z całych sił. Wiedziałam co się stanie jeśli stracę nad sobą kontrolę, wiedziałam, że jeśli się nie opanuję to podejdę do tego skurwiela, który ją skrzywdził i osobiści z zimną krwią go zabiję. Odetnę dłonie, wyrwę język, skopię na betonie, przetnę żyły i będę z radością w oczach przyglądała się jego śmierci.
|
|
 |
I nic nie zrobisz. Wszystko przypomina ci o niej. Niebo o błękicie jej oczu. Wiatr o jej niestabilności i zmienności. Śpiew ptaków i delikatnej barwie głosu unoszącej się w powietrzu. Księżyc o wspólnie spędzonych nocach na otwartej przestrzeni i spoglądaniu w gwiazdy. Niedopalony papieros i wódka o jej chwilowym załamaniu nerwowym i nadchodzącej depresji. Wciąż czujesz smak jej ust, chociaż dla niej była to tylko zabawa polegająca na oderwaniu się od rzeczywistości. Zapach jej perfum na poduszce. I czujesz kurwa miłość, wiedząc, że ona nigdy nie pokocha cię tak jakbyś tego oczekiwał, nigdy nie spojrzy na ciebie łaskawym okiem, bo nie jest zdolna do uczuć a jej świat opiera się na manipulacji, kłamstwach, alkoholu, fajkach i dragach.
|
|
 |
Brakuje mi Ciebie. Dawnego Ciebie, którego kochałam, za którego byłam skłonna oddać swoje życie. Uciekłeś ode mnie, nie odzywałeś się, wyjechałeś i dla mnie stałeś się wtedy martwy, choć każdej nocy szalałam z niepokoju, walczyłam z łzami i okrutnymi myślami nasuwającymi się po zerwaniu kontaktu. Bez Ciebie upadłam i nie chciałam wstawać, nie chciałam żyć w świecie w którym nie mam Ciebie. Osobne miejsca, miasta, kraje. Nie oddychaliśmy tym samym powietrzem a mnie zabijał jego brud i toksyna, która diabelnie szybko rozprowadzała się po żyłach i wywoływała krwotoki. Jesteś. Trochę za późno o jakieś kilka miesięcy, o miliony łez, tysiące krzyków, setki potknięć i prób wykończenia siebie, o miliard bolących uderzeń serca i o miliard kawałków rozsypanej duszy. Mimo to, chodź, moje serce jest otwarte przez cały czas. Dla Ciebie nigdy drzwi nie zostaną zamknięte, bo prawdziwa przyjaźń jest niezniszczalna, chociaż ciężko naruszona, skażona i porysowana. Naprawimy to, wierzę w to.
|
|
 |
Odpala ostatniego blanta i bezwładnie opada na łóżko. Jej śmiech wypełnia cały pokój. Idealne uniesienie kącików warg. Do twarzy jej ze szczęściem, choć ulotnym. Opierając się o ścianę spoglądam na nią z fascynacją i podziwem. Mało która kobieta byłaby w stanie jej dorównać jak i w taki sposób się wyniszczać. Ale nikt nie daje nam prawa do oceny innych, zwłaszcza, gdy sami nie jesteśmy ani trochę lepsi. Rozbawiona wskazuje miejsce obok siebie, składa mi ciche zaproszenie, ale stanowczo odmawiam. Za każdym razem gdy znajduję się na odległość kilku centymetrów lub odległość ramion, wariuję. Jej zapach uderza w zmysły, jej słowa mieszają w głowie. Perfekcyjna gra, którą ze mną toczy doprowadza mnie każdego dnia bliżej zguby. Zabawia się moim kosztem i mimo tej świadomości, pozwalam jej na każdą manipulację. Wie ile znaczy a Wiedza jest zła, zwłaszcza, gdy posiądzie ją kobieta.
|
|
 |
Czy jest nieogarnięta? Jest cholernie nieogarnięta i zagubiona, ale czy to ją przekreśla? Posiada w sobie wdzięk, grację i delikatność. Jest motylem. Kruchym owadem, który odczuwa wolność i ostrożnie stawia kolejny krok. Mimo wszystko to porównanie nie powinno nikogo zmylić. Jest również silna, zawzięta i zdeterminowana. Niegrzeczna i nieprzyzwoita. Upadła kilka lat temu i jest jej z tym całkiem dobrze. Nie da się jej pomóc, uszczęśliwić, nie da się wywołać w niej uczuć a tym bardziej pobudzić zdolności kochania. Kochała nie raz i skończyła na bruku z papierosami, wódką i narkotykami. Kochała tak bardzo, że świat ją odepchnął. Zatraciła się w uczuciach do tego stopnia, że to zabiło jej dawno osobowość. Ktoś wylał na jej duszę kwas - On natomiast wyżarł całe dobro i chęć czucia.
|
|
 |
Jej oczy - Zimne, chłodne, zwężone źrenice, odzwierciedlają jej duszę. Emanuje namiętnością, pewnością siebie, kobiecością. Jej usta - Rana po rozcięciu, uwielbiam jej przebojowość. Rozgrzane, przed chwilą dotykał ich papieros. Jej włosy - Pofalowane, kasztanowe, sięgające prawie po pas. Dłonie - Kruche, delikatne i poranione, zwłaszcza nadgarstki. Głos - Uwodzicielski, stanowczy, kobiecy, czasami powątpiewający. Ciało - Tak idealne, że ciężko spuścić wzrok, ale nie to w niej uwielbiam. Kocham jej duszę, która nie jest pospolita a wyróżniająca się na tle innych. Dusza tak rozszarpana, że ciężko przywrócić ją do poprzedniego stanu nienaruszenia. 170 cm wyjątkowości po którą nie mogę sięgnąć w takim stopniu w jakim bym chciał.
|
|
|
|