 |
|
we wręcz bolesny sposób uświadamiam sobie, że pasowałby tu. nie - nawet nie tyle co "pasowałby", a chcę Go tu. chcę, żeby wychodząc po treningu z siłowni, robił coś ponad machaniem do mnie na powitanie, żeby zahaczył o boisko, przyciągnął mnie ku sobie za dłonie, otrzepał ze śmiechem piach z moich spodenek i zapewnił, że widzimy się potem. niech przyjdzie pod sam koniec dnia, wypije herbatę, ponarzeka, zamknie w końcu moją książkę, zaśnie przy mnie. niech nad ranem odgarnie mi włosy z czoła i zapyta o moje sny. niech podgrzewa jeszcze bardziej te trzydzieści stopni w powietrzu, ja chcę.
|
|
 |
|
nigdy nie potrafiłam powiedzieć, że jest perfekcyjnie, że lepiej być nie może. odwiecznie kieruje mną ta żądza ku temu, by coś ulepszyć, wprowadzić nowe dodatki, dołączyć coś. dlatego teraz, każdego wieczoru, kiedy leżę przy otwartym oknie z książką pod łokciami - chcę Go. nie mogąc wymyślić innej zachcianki, bo napakowałam w siebie już dość słodyczy tego dnia, a herbata stoi na szafce nocnej, myślę o Nim i o tym, o ile cudowniej wyglądałaby ta sytuacja z Jego marudzeniem, że światło lampki razi Go w oczy.
|
|
  |
|
` nie, to nie miłość mnie przy nim trzymała. Przecież jak można było kochać ćpuna, który nie widzi jutra bo oczy straciły swoją moc po rannej kresce dopalonej blantem. To była tylko kwestia przywiązania. Strach przed samotnością. / abstractiions.
|
|
  |
|
` dziś, z perspektywy czasu nie mogę uwierzyć, że w ogóle byłam w stanie kochać takiego człowieka. Nie, on był jego wrakiem. To co zażywał niszczyło wszystko to, co w nim tak bardzo kochałam. Nawet miłość w nim zabiło. / abstractiions.
|
|
  |
|
` postawiłam na nim kreskę. Grubością podobną do tych, które co rano usypane są na jego stole. / abstractiions.
|
|
  |
|
` przytyłam więc przez najbliższe tygodnie pozdrawiam lodówkę z odległości metra. / abstractiions.
|
|
  |
|
` generalnie to moblo mnie wkurwia. Rzadko kiedy mogę się tutaj wbić ;/
|
|
  |
|
` mogłam prosić o to abyś wrócił. Mogłam robić Ci sceny na środku ulicy jakim to skurwielem jesteś. Mogłam prosić Twoją mamę o to, aby coś z Tobą zrobiła bo ja już nie daję rady. Mogłam ćpać dzień w dzień coraz to większe dawki. Mogłam umierać na oczach każdego, a Ty potrafiłeś udawać że nie widzisz. Nie wiem jak mogłam Cię za to kochać. / abstractiions.
|
|
  |
|
` życie pędzi do przodu, sprzedajemy diabłu duszę. / śliwa.
|
|
 |
|
Ufam mu na tyle, na ile sama mogę przesunąć fortepian.
|
|
 |
|
-no napisz do niego - namawiała mnie przyjaciółka - on wie, że masz się odezwać. -spoko napiszę jak tak chcesz. -Ty też tego chcesz. odezwałam się do niego. -jesteś ładna, ogarnij się i nie pierdol głupot-napisał mi któregoś dnia, gdy narzekałam, że wyglądam dziś jak zjeb. ćpun, jebany bajerant. wiedziałam co robię. brak numeru z plusa uniemożliwił mi kręcenie, odpuściłam, ale któregoś dnia przyjaciółka napisała do niego i wpadł z kumplem na boisko. jakimś cudem zostaliśmy sami. -idziemy na spacer?-zapytał mnie nieśmiało. poszliśmy. robiło się zimno, mimo tego, że był maj. spojrzałam w jego naćpane oczy. -weź, bo zrobię coś złego-wyszeptałam. -a co? -pocałuję Cię. -spoko, zrób to. jego usta były coraz bliżej moich, prawie zemdlałam. spędziliśmy sami cały wieczór, było jak w bajce. raz, drugi, trzeci. a potem sen się skończył.
|
|
|
|