 |
|
Nawet jeśli kocha, nigdy nie będę tylko ja, już zawsze obok będzie ona. / Endoftime.
|
|
  |
|
` wiele złego może wydarzyć się w Twoim życiu lecz Ty zawsze rób tak, aby zawsze po tych porażkach wychodzić na prostą. / abstractiions.
|
|
  |
|
` już idzie dostrzec na wystawach sklepowych choinki i bzdurnie świecące lampki. Na rondzie ozdobne gwiazdorki. Nawet reklama coli już wystartowała. Pewnie to już czas aby zrobić swój osobisty rachunek sumienia i pod jego względem zażyczyć sobie prezent na święta? Tak czy tak nie uznaję tych całych świąt, ale zawsze lubię się śmiać z tych wszystkich zabieganych ludzi bo prezenty, bo trzeba ubrać choinkę, bo mąż jeszcze nie zabił niewinnego karpia, bo wnuki nie mają kupionych jeszcze prezentów bo sro ! I wracając do tego rachunku. Nie byłam grzeczna, paliłam papierosy, piłam mnóstwo alkoholu, brałam narkotyki, miałam mnóstwo facetów, nie uczyłam się ani na jedną kartkówkę w ciągu roku, robiłam rodzicom na przekór, nie ubierałam się odpowiednio, w chuj dużo przeklinałam i w dupie mam Twój prezent jebany Mikołaju. / abstractiions.
|
|
 |
|
Wiesz, co w tym wszystkim jest najgorsze? To, że wciąż pozostawiamy to co nasze, i oddalamy się nieco dalej czekając na trzeci ruch, którego nigdy nie ma. To, że wciąż oszukujemy samych siebie, że wciąż tłumaczymy własnemu sercu, że tak jest dobrze, kiedy tak nie jest. Szukamy powodów do złości w najmniejszych szczegółach, a kiedy wszystko zaczyna upadać, nie podpieramy tego. Czekamy, aż ta druga osoba coś z tym zrobi, kurwa czekamy na nie wiadomo co. A potem? Roniąc tysiące łez, gryząc wargi do krwi, raniąc własne ciało, nocami tęsknimy i w duchu poddajemy się przed samym sobą. Nie myślimy już tamtym sercem, mnożąc przy tym uczucia, być może domyślając się co w tej chwili może czuć ta druga osoba. Bierzemy po uwagę tylko siebie. Godność? Honor? Duma? Zastanów się nad koniecznością, zanim stracisz to, co naprawdę kochasz. / Endoftime.
|
|
 |
|
idziesz ulicą i wiesz, że za kilka minut znów się miniecie. zobaczysz Go ze słuchawkami w uszach i fajką w prawej ręce. tak, dokładnie w tej, w której dawniej zamykał Twoją kruchą dłoń. gdzieś w oddali zauważasz Jego twarz. masz świadomość, że wystarczy zetknięcie się spojrzeniami, a rozłamane serce pokruszy się jeszcze bardziej. wmawiasz sobie, że dasz radę. wymierzasz jeden punkt, którego będziesz się trzymać przez te kilkadziesiąt metrów do zbliżenia się z Nim. ale z każdym następnym krokiem czujesz się coraz słabsza. jeszcze chwila i będziesz mieć wszystko z głowy. ale nie wytrzymujesz. wystarczył Jego zapach, a tęczówki mimowolnie zapragnęły spojrzeć na tego człowieka. kolejny raz przegrywasz. i znów tak ciężko będzie przetrwać noc. [ yezoo ]
|
|
 |
|
Nie wieczory stanowią tu największą katorgę. Najgorzej jest każdego poranka, kiedy po rozchyleniu powiek, zamykasz je z powrotem błagając w myślach, by obraz który ujrzysz po ponownym otwarciu ich, uległ zmianie. Gdy opatulasz się kołdrą, nie czując potrzeby wypełnienia żadnych obowiązków i zrobienia czegokolwiek. Wstajesz prawą, lewą nogą czy chociażby na rękach, a każda z opcji jest niewłaściwa i przynosi pecha. Zwlekasz się do kuchni, a gotując mleko na kakao, przygryzasz wargę. Stopy marzną Ci od zimnej posadzki, a w głowie masz jednej obraz - księżyc odbijający się w Jego źrenicach i te słowa: "będę robił Ci śniadania do łóżka co dzień, i gorące kakao, obowiązkowo".
|
|
 |
|
Obiecywałam sobie, że nigdy więcej takiego bagna, takiego zatracenia, a cała się Nim upajam. Nie pozwala mi spokojnie rozmawiać przez telefon gryząc mnie lekko w szyję, a ja nie stawiam sprzeciwu. Zmarznięte dłonie wciskam Mu pod koszulkę, grzejąc je o gorący brzuch. Wbijam Mu paznokcie w plecy, jarając się pocałunkami o posmaku mięty i fajek. Miałam nie stawiać facetów za priorytet, a On zajął znaczną część mojego świata.
|
|
 |
|
[2] Po kilku przebytych kilometrach docieramy pod mój dom, wysiadam z "dobranoc" na wargach, a tuż za drzwiami samochodu łapie mnie w ramiona. "Będzie mi się tęskniło za Tobą, trochę, bardzo, cholernie" oznajmia i z trudem odrywa się od moich ust. "Niecały miesiąc, kochanie, damy radę". Cholera, moje słowa, a najbardziej w nie wątpię.
|
|
 |
|
[1] Pukanie. Mocniej zaciska ramiona i całuje mnie po raz kolejny w czoło. Drzwi się uchylają, Jego mama każe nam się zbierać, a ja wiem, że muszę Go teraz upewnić, iż damy radę, mimo tego jak mi samej jest ciężko. Trzyma moją rękę, mamrocząc, że chce tu zostać ze mną i nigdzie nie wyjeżdżać. Z gulą w gardle, powtarzam, iż mus to mus, na pewne sprawy nie mamy wpływu. Siada i gładzi mnie dłonią po policzku, po czym całuje przez chwilę. Wstaje, wyłącza muzykę, wkłada paczkę fajek do kieszeni, dopakowuje rzeczy do torby, którą następnie bierze w jedną rękę, zarazem drugą łapiąc moją. Zahacza o salon i żegna się z tatą, wstępując po drodze jeszcze do kuchni, by mruknąć dodatkowo kilka słów siostrze. Wychodzimy. Wkłada torbę do samochodu i jeszcze raz błagalnie patrzy na mamę, prosząc by wrócił dopiero jutro. "Mi też jest niemożliwie ciężko Cię tam zawozić", pada w odpowiedzi z nutką wyczuwalnego hamulca w gardle.
|
|
  |
|
` powiedziałam mu całą historię poprzedniego związku. Pozwoliłam sobie na wyjawienie mu każdej emocji, która była we mnie podczas tamtych miesięcy. Opowiedziałam o każdej z łez, spadających po mojej twarzy. Starałam się wyjaśnić sytuacje w jakich byłam przez tamtego mężczyznę. Ilustrowałam mu słowami całe te koszmarne wspomnienia związane z narkotykami i chorą miłością. Mówiłam mu o każdych kłamstwach jakimi byłam obarczana. Myślałam, że właśnie poprzez opowiedzenie mu o tamtym życiu, uchronię się od powrotu do tamtego świata. A teraz? Teraz potrafi powiedzieć do mnie "ty suko" i wyjść do piwnicy żeby spalić, chociaż obiecał że już tego nie ruszy. / abstractiions.
|
|
  |
|
` na prawdę nie wiem czym chce okazać swoją miłość. Może kolejno skręconym blantem? Poprzez następne z kolei kłamstwo wypowiedziane prosto w moje oczy? Wyzwisko rzucone pod moim adresem? A może jednak jego sposobem jest kolejne piwo wypite z kumplami pod blokiem? Na prawdę nie wiem do czego dążymy, ale coraz częściej stajemy się dla siebie obcy . / abstractiions.
|
|
  |
|
` najgorsze z tego wszystkiego w naszym związku jest nieumiejętność rozwiązywania problemów. Ja robię wielką awanturę o coś co wydaje mi się bardzo ważne, a on potrafi tylko to wyśmiać. Walczymy ze sobą na argumenty, sprawdzając siebie wzajemnie tym samym udowadniając kto z nas dwojga jest silniejszy. Czasami nawet żadne z nas nie ma racji, ale przecież kto by się do tego przyznał. Nie mamy na to odwagi, a w złości walimy w siebie złymi słowami. Ja za wszelką cenę próbuję mu pokazać jak bardzo mnie rani, on udaje że nic się nie stało po czym każde z nas idzie cierpieć po swojemu. On wypijając kolejny kieliszek, ja dopalając kolejnego blanta. / abstractiions.
|
|
|
|