 |
brak powodów, żeby zostać to dobry powód, żeby odejść.
|
|
 |
umiera i chce być pamiętany tu na dole, na pewno. ale czy ta chęć jest na tyle ogromna, żeby chcieć, aby ta osoba nigdy nie zapomniała, cierpiała z każdym oddechem tak, aby nie mogła i nie chciała pokochać już nigdy, nikogo?
|
|
 |
Pięćdziesiąty raz wybieram numer telefonu. Czekam aż odbierze, odpowiada mi poczta głosowa, na którą pragnę się nagrać, ale tak naprawdę nie wiem co powiedzieć. Może, że tęsknię. Może, że wariuję z zazdrości. Może, że cholernie się martwię. Słowa i tak nie ukarzą tego co czuję. Odpalam kolejnego szluga, moją głowę rozsadza niesamowity ból. Myślę, bo nie mogę przestać. Płaczę, bo jest mi źle i nie wierzę w czystość intencji osoby, którą kocham najbardziej na świecie. Nie radzę sobie.
|
|
 |
Ból przeszywa każdą komórkę mojego ciała i duszy. Drżę, zdając sobie sprawę z faktu, iż nie mogę okazać słabości. Chciałabym płakać, ale kanaliki łzowe odmawiają posłuszeństwa. Od nadmiaru słów, które mnie ranią, niszczę się. Rzygam udawanym szczęściem. Setny raz zadaję sobie jedno pytanie: Co znowu robię źle? Pragnę chwili spokoju. Tęsknię za chwilami beztroski, pewności i czystości uczuć jakimi mnie darzyłeś. Czuję, że my to przeszłość. Oczywiście kocham Cię nadal, ale miłość nie może wypływać z jednego serca.
|
|
 |
Chyba za szybko dojrzałam. Potrzebuję czegoś więcej niż imprez w klubach, po których złamię obcas na nierównym krawężniku i zasnę po kilku godzinach męczenia się z helikopterkiem w głowie. Pragnę miłości. Rozważnej i odpowiedzialnej. Stałości uczuć. Namiętnych pocałunków i mocnego przytulania. Jednego piwa do filmu, a nie kraty wypitej na ognisku. Papierosa, który uspokaja. Życia bez dragów, blantów i chlania w każdy weekend. Pragnę spacerów przy wschodach i zachodach słońca. Wypadów do kina. Wspólnych nocy. Dużej dawki czułości. Chcę tego, czego nigdy nie otrzymam.
|
|
 |
Znowu mnie masz. Całujesz na dzień dobry i dobranoc, przytulasz, podobno kochasz. Uśmiechasz się i czarujesz spojrzeniami. Twoje czekoladowe tęczówki świecą, a usta szepczą do ucha miliard czułych słów. Powinnam być w niebie, ale jestem w samym środku piekła. Egzystuję w niepewności. Nie czuję się bezpieczna, tylko potrzebna, czasami wykorzystywana. Gdzieś na dnie serca kryję miliard obaw, o których nie mówię głośno. Jedną z nich jesteś Ty. Nasze marzenia, które są praktycznie nierealne. Twoje słowa, które często przypominają perfekcyjne kłamstwa. Nie wiem co myśleć, co robić, co czuć. Chcę być w końcu pewna Twoich planów. Chcę być pewna Twojej miłości.
|
|
 |
|
Nie wytrzymałam, musiałam jakoś pozbyć się tego smutku, zapomnieć o nim chociaż na chwilę. Nie miałam nic przy sobie prócz żyletki, na używki już mnie nie stać, cała kasę ostatnio wydawałam tylko na nie, musiałam znaleźć coś innego. Wróciłam do starej metody, chociaż miałam przestać. Pamiętam jak kiedyś powiedział, że nie rozumie, nie wie jak można się samo okaleczać i denerwuję go to, bo już wystarczająco widział jak właśnie to niszczy dobre dziewczyny. Nie rozumiał, jak każdy inny, a ja w tym widziałam ukojenie i to powróciło, bo już nie umiem żyć z tym smutkiem, prześladującą samotnością, muszę się czasem oderwać, dlatego to robię, a wraz z kolejnym nacięciem czuję jak z rany wypływa coś więcej niż krew.
|
|
 |
|
Ciężko jest się przyznać do porażki, ale w końcu trzeba zdać sobie sprawę, że już nic nie jest się w stanie zrobić. Do dzisiejszego dnia byłam przekonana, że nam się uda. Wracając od Ciebie straciłam nadzieję. Znowu to zrobiłeś, patrzałeś na mnie wzrokiem, którego nie lubię, wyzywałeś, krzyczałeś. Nie wierzyłam, że to Ty, bo przecież znam cię innego. Wiem, że każdy się gubi, każdy z czasem się poddaję, wiem, że każdy przechodził przez swoje własne piekło i był na samym dnie, ale walczyli do końca. Nie poddawali się, w końcu wyszli z tego, ale ja już nie mam sił. Myślałam, że dam radę, musiałam wierzyć za nas dwoje, bo Ty od początku planowałeś iść beze mnie, wśród ciemności pozwalałeś żyć demonom. Tak, miałeś rację. Miłość to tylko głupie bajki dla dzieci. W prawdziwym świecie nie istnieją. Jest tylko wódka, lufka, biały proszek i smutek. Tak wygląda nasza miłość. Już nie chcę walczyć, poddaję się, wygrałeś.
|
|
 |
|
Ciężko jest się przyznać do porażki, ale w końcu trzeba zdać sobie sprawę, że już nic nie jest się w stanie zrobić. Do dzisiejszego dnia byłam przekonana, że nam się uda. Wracając od Ciebie straciłam nadzieję. Znowu to zrobiłeś, patrzałeś na mnie wzrokiem, którego nie lubię, wyzywałeś, krzyczałeś. Nie wierzyłam, że to Ty, bo przecież znam cię innego. Wiem, że każdy się gubi, każdy z czasem się poddaję, wiem, że każdy przechodził przez swoje własne piekło i był na samym dnie, ale walczyli do końca. Nie poddawali się, w końcu wyszli z tego, ale ja już nie mam sił. Myślałam, że dam radę, musiałam wierzyć za nas dwoje, bo Ty od początku planowałeś iść beze mnie, wśród ciemności pozwalałeś żyć demonom. Tak, miałeś rację. Miłość to tylko głupie bajki dla dzieci. W prawdziwym świecie nie istnieją. Jest tylko wódka, lufka, biały proszek i smutek. Tak wygląda nasza miłość. Już nie chcę walczyć, poddaję się, wygrałeś.
|
|
 |
|
Ludzie odchodzą, często nie tłumaczą nam, dlaczego to robią, odchodzą bez słowa. Zostawiając po sobie wspomnienia, które z czasem trzeba uporządkować. Ludzie dają wiarę w magię przyjaźni, którą potrafią zniszczyć przez jeden zły ruch. Obiecują lepsze życie, sprawiają, że człowiek zaczyna im ufać. Nie zdają sobie sprawy jak jedno słowo potrafi wpłynąć na dalsze dni. Ludzie lubią udawać kimś kim nie są, czerpią satysfakcje z czyjegoś bólu, niszczą życie niewinnym osobom, aby polepszyć własne samopoczucie. Lubią rujnować życie innym, tak jak ktoś zniszczył ich.
|
|
 |
|
nie umiem żyć z nim, nie umiem żyć bez niego. /abstracion
|
|
 |
|
nie patrzysz na mnie, i jakbym na moment przestała żyć.
|
|
|
|