 |
mój świat jest fundamentem, reszta na dalszym planie, tylko gdy czuję miłość w sobie, mogę dać ją innym, a Ty zabijasz ten płomień, który i tak ledwo iskrzy
|
|
 |
kilka chwil później, 23.00 w nocy, powiedziałeś, że nie wiesz czego chcesz, gdzie tu jest sens tego wszystkiego, po co to wszystko? pewnie sam nie wiesz tego i to przykre w chuj, bo jesteś tam, a ja, jak ten błazen, jak zwykle sama, tu, być może tak musi być, być może to nie byłeś ty, to twój wybór, tylko nie mów mi potem, że nie mam wstydu
|
|
 |
i sam nie wiesz teraz czy to ściema, może masz taką nadzieje, chuj, a może nie masz
|
|
 |
i wiem, że często zadaję ból Tobie i uwierz, że bym z Tobą w chuj pobiegł
|
|
 |
to jest piękne, jak chwycić go za rękę i
biec przez niepewne tym podwojonym tempem,
być wzajemnie swoim szczęściem, codziennie
|
|
 |
tysiąc, milion milionów, bilion bilionów, nieskończoność kochaj mnie, jeszcze dalej niż do tej pory ustalono
|
|
 |
To krew, pot i sny, to zapach życia. Twój uśmiech to lekarstwo, gdy wokół wszystko zdycha. / Onar
|
|
 |
Moje oczy dziś szklane, moje miasto dziś zachlane, Kocham Je ! Kocham Ciebie ! Kocham każdy poranek ! / Onar
|
|
 |
Wszedłeś do pierwszej ligi drug, jak,
opierdolili Ci ten niby crack, tak.
Szefie, po mefie jest tylko meta,
amfetamina, i zaczyna się przepaść. / Tede
|
|
 |
Wygina mordę Ci jak smród w publicznym,
na własne życzenie, nie za karę, milczysz. / Diox
|
|
 |
Gruba kreska, długa kreska,
pamiętam jak mówiłeś, że pierwsza leci na testa. / Diox
|
|
|
|